Powróciła pamięć o szokującym epizodzie sprzed 30 lat: prokuratura w Mediolanie wszczęła śledztwo w sprawie „polowań na ludzi” w czasie serbskiego oblężenia Sarajewa (po tym jak Bośnia i Hercegowina ogłosiła niepodległość w 1991 r.). Morderstw ze szczególnym okrucieństwem mieli się wówczas dopuścić także cywile, spragnieni adrenaliny dobrze sytuowani myśliwi z kilku państw, miłośnicy broni, którym serbscy żołnierze organizowani „weekendowe safari” – snajperski ostrzał miasta ze wzgórz ze stałą trasą dojazdową. Stawki za wyprawę sięgały dzisiejszych 100 tys. euro (według włoskiej agencji prasowej ANSA obowiązywał oddzielny cennik za dziecko, kobietę i staruszka). Sprawnie zorganizowany proceder trwał ponad rok, a mogła w nim uczestniczyć co najmniej setka osób, głównie Włosi, ale także Francuzi, Niemcy, Rosjanie, Amerykanie i Japończycy. Nikt nie poniósł konsekwencji.
Udokumentowane zawiadomienie do prokuratury złożył w lutym dziennikarz śledczy Ezio Gavazzeni, wspierany przez dwóch doświadczonych prawników. Z podobnym wnioskiem wystąpiła burmistrzyni Sarajewa Benjamina Karić. Gavazzeni w licznych wywiadach opowiada, że zdopingował go dokument słoweńskiego reżysera Milana Zupanicia „Sarajewskie safari” z 2022 r. Film zrobił wielkie wrażenie, przemknął przez festiwale, ale nie wywołał żadnych konsekwencji prawnych. Później udało się ustalić (jest świadek), że bośniacki wywiad informował o tej przestępczej turystyce ówczesne włoskie służby specjalne SISMI i otrzymał odpowiedź, że proceder „został zablokowany”, nie podano jednak żadnych szczegółów. Ówczesna utajniona wiedza może się teraz w śledztwie bardzo przydać.
Wątki zagranicznych „myśliwych z Sarajewa” przewijały się także podczas prac haskiego Międzynarodowego Trybunału Karnego ds.