Świat

Umarła królowa, niech żyje królowa

Koniec małżeństwa Sarkozych

A może nowa pierwsza dama nie będzie zaangażowana w politykę? Znając temperament Sarkozy’ego trudno się tego spodziewać. © Gamma, BE&W A może nowa pierwsza dama nie będzie zaangażowana w politykę? Znając temperament Sarkozy’ego trudno się tego spodziewać. © Gamma, BE&W
Rozwód państwa Sarkozych nie spowoduje wstrząsu.

Klamka zapadła w ponoć w ostatni poniedziałek. Krążące od kilku tygodni po Francji plotki o rozwodzie pary prezydenckiej potwierdził dziś tygodnik "Le Nouvel Observateur".

Od dawna wiadomo, że Nicolas Sarkozy i Cécilia Ciganer-Sarkozy nie są parą idealną. Prezydent starał się tuszować liczne faux pas swej żony. Cecylia nie wzięła udziału w głosowaniu na prezydenta republiki, w którym wygrał Sarkozy, gdyż miała migrenę. Szybko wróciła ze szczytu G8, bo musiała ponoć zorganizować urodziny córki z pierwszego małżeństwa. Nie pojawiła się u rodziny Bushów, bo miała „białą anginę", którą zresztą zarazić miał ją sam małżonek, etc., etc. A jednak pojechała uwolnić bułgarskie pielęgniarki z rąk Kadafiego i Nicolas Sarkozy, prezydent - a zarazem dobry mąż, nie miał dla niej słów podziwu. Tu warto dodać, że jego poprzednik, Jacques Chirac, był znany z powściągliwości w publicznym, a jak twierdzi sama Bernadette Chirac, również w prywatnym, uznawaniu zasług swojej żony.

Funkcja pierwszej damy Francji najwyraźniej Cecylii nie odpowiadała. Ale decyzja o rozwodzie pary prezydenckiej miała zapewne nie tylko polityczny podtekst. Może nawet polityka i urząd Sarkozy'ego nie miały w tym żadnego udziału. Cecylia zawsze była kobietą niezależną, wyzwoloną i przy tym jednak dość nieobliczalną, dostarczającą kolorowej prasie pikantnych scoopów. Kiedy państwo Sarkozy rozstali się na dłużej w r. 2005, przylatywała z Nowego Jorku raz na tydzień, żeby zająć się synem w weekendy. W końcu sprowadziła małego Louisa do Nowego Jorku. Ale na krótko, bo w końcu oboje pogodzili się i pojechali wspólnie... w podróż służbową Nicolasa [sic!] - wówczas ministra spraw wewnętrznych - do Gujany.

Kilka tygodni temu obiegła prasę brukową informacja o tym, co dziennikarze wyczytali na liście sfotografowanym w ręku Nicolasa Sarkozy'ego po jego wyjściu z obrad Rady Ministrów.

Reklama