Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Wierni i niewierni w jednej szkole

Damaszek zaprasza obcokrajowców na kursy prawdziwej Syrii

Wieczór w jednej z damasceńskich kawiarni. Fot. iphilipp, Flickr (CC BY SA) Wieczór w jednej z damasceńskich kawiarni. Fot. iphilipp, Flickr (CC BY SA)
Stolica Syrii, Damaszek, od dawna jest celem podróży dla obcokrajowców, którzy chcą się uczyć arabskiego.

 

Tysiące studentów z zagranicy zapisują się do tutejszych instytutów językowych każdego roku, pisze Thanassis Cambanis w dzienniku „International Herald Tribune", zwabione dobrze zachowaną uroczą starówką, łatwym do zrozumienia dialektem arabskim i niezwykle tanim czesnym, subsydiowanym przez rząd.

Dwie krańcowo różne grupy studentów krzyżują się w świeckim Instytucie Nauki Arabskiego dla Obcojęzycznych, ukrytym w bocznej uliczce za rzędem ambasad w nowoczesnej dzielnicy Mezze.

Niektórzy studenci nie są w ogóle muzułmanami, inni są bardzo pobożni i zdeterminowani, żeby pogłębić swoją wiarę w ciągu roku lub dwóch pobytu w Syrii. Kobiety w nikabie, który zakrywa wszystko oprócz oczu, mieszają się w korytarzach z Europejkami w obcisłych T-shirtach i spódnicach. Instytut jest jednym z niewielu, który sponsoruje pobyt obcokrajowców w Syrii, więc nawet studenci, którzy woleliby bardziej religijnie nastawione środowisko, takie jak znana konserwatywna szkoła przy meczecie Abu Noor, zapisują się na zajęcia w otwarcie świeckim instytucie.

W ściśle kontrolowanym społeczeństwie, którego rząd limituje wizyty obcokrajowców, studia językowe stały się wartym uwagi wyjątkiem, oazą względnej otwartości. Podczas gdy rząd ma napięte stosunki z USA, jest również wrogi islamistom. Tutaj lista studentów zagranicznych zawiera zarówno Amerykanów, jak i islamistów.

"Jesteśmy pewnego rodzaju ambasadorami", mówi dyrektor instytutu Ahmad Haji Safar. „Studenci, którzy tu przyjeżdżają, zabierają do domu prawdziwy obraz Syrii, nie karykaturę, którą oglądają w mediach".

Reklama