Po ośmiu latach obietnic Pervez Musharraf zdejmie mundur - jutro zostanie zaprzysiężony jako cywilny prezydent, pisze w brytyjskim „The Times" Bronwen Maddox, główna komentatorka działu zagranicznego dziennika.
Zrzucenie munduru i oddanie dowodzenia armią będzie dla Musharrafa - sądząc po jego cierpieniach, które wiążą z tym procesem - czymś w rodzaju traumy.
Ma rację sądząc, że jego władza się skurczy i że jej część przejdzie w ręce generała Ashfaqa Kiyaniego, następcy na stanowisku dowódcy armii. Ale więcej niepewności spośród wszystkich nieprzewidywalnych elementów pakistańskiej polityki niesie ze sobą powrót z zesłania byłego premiera Nawaza Szarifa, zdeklarowanego wroga Musharrafa. Nawet jeśli zdestabilizuje to sytuację, metamorfoza Musharrafa jest dla Pakistanu konieczna, by kraj stał się bardziej normalny, pisze brytyjska dziennikarka.
W najbardziej dosłownym sensie Musharraf znajdzie rekompensatę za zrzucenie munduru. Jest z pewnością najlepiej ubranym dyktatorem na świecie i teraz, po raz kolejny, może zaprezentować światu swoją doskonałą garderobę. Od kiedy zdymisjonował Szarifa w puczu wojskowym w październiku 1999 roku, niezmiennie pokazywał się w telewizji w paradnym mundurze. Wybór ciemnej narodowej bluzy bez kołnierza z okazji zapowiedzi stanu wyjątkowego 3 listopada był wyjątkiem. Przedtem regularnie występował publicznie w ubraniach skrojonych przez międzynarodowych krawców, a kolor jego jedwabnych krawatów idealnie pasował do odcienia koszuli i marynarki.
Niewiadomą jest powrót Szarifa, odesłanego do kraju z błogosławieństwem Arabii Saudyjskiej, najbliższego zagranicznego sprzymierzeńca Pakistanu.