Jak zmieni się nasza autopercepcja, gdy spojrzenie z przestworzy przestanie być już tajemnicą?
Obrazy Ziemi widziane oczami satelitów to obecnie najpotężniejszy materiał graficzny public relations zglobalizowanego świata. Od dwóch lat Google Inc. udostępnia w internecie wykonane w wysokiej rozdzielczości zdjęcia Ziemi i gwiazd. W ślad podążył Microsoft z ofertą Virtual Earth. Wspólnota, znana pod nazwą internautów, otrzymała nową zabawkę. Dokonał się przedostatni krok do pełnej obserwacji z okołoziemskiej orbity. Ostatnim będzie widok na nas samych w czasie rzeczywistym.
Programy do zdjęć satelitarnych Google zachwycają funkcjonalnością i możliwościami zastosowania, a dziecinna pokusa, by w powiększeniu zobaczyć widok własnego domu czy placu kempingowego z przedostatniego lata, wprawiła w ruch miliony dłoni. Sterowany myszą globus tańczy na monitorze niczym niegdyś na czubku palca Charliego Chaplina. A ponieważ niegdyś była to technologia wojskowa, służąca do wizualnej kontroli terenu z powietrza, społeczności internetowe na całym świecie debatują, jakie z punktu widzenia wojskowego lub strategicznego ważne miejsca pozostają niedostępne dla oczu klientów Google. Jest ich niewiele. Zdjęcia Ziemi, udostępniane przez Google i Microsoft, otwierają nową epokę totalnego wizualnego panowania nad przestrzenią.
Pod okiem satelity
Epokowy przełom, który miał oddać technologie satelitarne w służbę komercji i rozrywce, stał się możliwy dzięki satelicie Quick Bird 2 wystrzelonemu w październiku 2001 roku. Quick Bird 2 z wysokości 450 kilometrów spogląda na naszą planetę, okrąża Ziemię w czasie od trzech do siedmiu dni, w zależności od tego, wzdłuż którego stopnia szerokości przebiega jego orbita. Każde wykonane przez satelitę zdjęcie, obejmujące kwadrat powierzchni Ziemi o długości boku 16,5 kilometra, jest zapisywane w jego 128-gigabitowej pamięci.