Twin tipy, inaczej free-style skis, były do niedawna przeznaczone do wykonywania trudnych ewolucji w snowparkach na ogromnych skoczniach, poręczach lub w half-pipe (śnieżnej rynnie długości ok. 100 m, szerokości 15 m i ścianach wysokości 3 m). Teraz – określane jako freeskis – mają służyć wszystkim do jazdy wolnej, w różnym terenie i warunkach.
W Polsce dopiero to się zaczyna, ale na stokach Francji, Kanady, USA i krajów skandynawskich narty z podgiętymi końcami to praktycznie standard. – 20 proc. narciarzy w Stanach Zjednoczonych kupuje twin tipy, w Europie Zachodniej jeden na dziesięciu dokonuje takiego wyboru – twierdzi Andrzej Lesiewski, dystrybutor marki Armada. Dziś freeski są w ofercie firm tradycyjnie związanych z narciarstwem alpejskim i masowym (Head, Rossignol, Salomon). A firmy kojarzone jedynie z freeskiingiem (Armada, Line) starają się wyjść naprzeciw narciarzom bez ekstremalnych ambicji, ale podążających za modą. W sklepach i na stokach obserwujemy to samo, co kilka lat temu działo się ze snow-boardem: dziedzina sportu dla pozbawionych strachu i supersprawnych entuzjastów, a także swoista subkultura, zostaje wchłonięta przez gigantyczną machinę marketingową.
Początki freestylu sięgają lat 30. XX w., kiedy to norwescy narciarze alpejscy zaczęli wykonywać akrobacje podczas treningów. Promocją nowej konkurencji zajęli się uznani zawodnicy, jednak duża liczba kontuzji blokowała rozwój tej dyscypliny. FIS (Międzynarodowa Federacja Narciarska) zaakceptował nowy styl jazdy pod koniec lat 70., wprowadzając wiele przepisów, mających zwiększyć bezpieczeństwo startujących w zawodach. W owych czasach freestyle dzielił się na trzy konkurencje: skoki akrobatyczne (aerials), jazda po muldach (moguls) oraz balet narciarski (acroski). Nadmiar reguł – m.in. zabraniających wykonywania invertów, czyli akrobacji, podczas których głowa zawodnika znajduje się poniżej jego nóg – sprawił, iż coraz więcej zawodników poszukiwało wolności dla swojej narciarskiej ekspresji w zbudowanych z myślą o snowboar-dzistach snowparkach.
Prawdziwym przełomem było powstanie w 1997 r. New Canadian Air Force – grupy narciarskiej, w skład której wchodzili pionierzy freeskiingu: Mike Douglas, J.F. Cuson, Julien Regnier, Vincent Dorion i J.P. Auclair. W 1995 r. na rynku pojawiły się pierwsze twin tipy firmy Line Skis. W ciągu następnych czterech lat tą drogą podążyły wszystkie koncerny. Od 2000 r. obserwować można szturm freeskierów, najpierw na snowparki, później na niedostępne ze względu na brak wyciągów zbocza gór, a obecnie na zwykłe stoki.
W zestawieniu 10 najlepiej zarabiających narciarzy świata, przygotowywanym przez „Ski Press” (największy, bezpłatny magazyn amerykański poświęcony rynkowi narciarskiemu), od kilku lat królują freestyle’owcy: Jon Olson, Tanner Hall i Sarah Burke; wyprzedzają takie gwiazdy narciarstwa alpejskiego jak Herman Meier i Bode Miller.
Pierwsi polscy zawodnicy zaczynali kariery pod koniec lat 90. W 2004 r. w Zieleńcu odbyły się pierwsze zawody Polish Freeskiing Open, które szybko zyskały renomę największej takiej imprezy w tej części Europy (w tym roku odbyły się 25–27 stycznia). Nasi zawodnicy zaczęli konkurować na arenie międzynarodowej: Marek Doniec jest członkiem międzynarodowego teamu Salomona, a Stanisław Karpiel – Voelkla. Na forum największego portalu ski2die.pl zarejestrowanych jest ponad 2 tys. użytkowników.
Marcin, biznesmen z Warszawy w średnim wieku, przyznaje, że od kilku lat z podziwem patrzył na młodych narciarzy w snowparkach i poza trasami: – Mówiłem jednak sobie, że to ekstremalne i nie dla mnie. Jeżdżę dobrze, więc próbowałem swoich sił poza trasą na nowiutkich slalomkach, ale szybko się zakopywały. Rok temu dał się namówić na zjazd na twin tipach. W tym roku kupił własne. – To narty uniwersalne. Mogę zjeżdżać trasą, ale także wyjechać poza nią bez problemu – tłumaczy.
W krajach zachodnich większość dzieci zaczyna dziś naukę narciarstwa od twin tipów jako nart najbardziej uniwersalnych. – Ten typ sprzętu to ciekawa propozycja dla każdego średnio zaawansowanego narciarza, który chce spróbować jazdy w różnych warunkach – twierdzi Karolina, instruktorka narciarstwa. Sama zresztą uczy w twin tipach – uważa, że dużo wygodniej prowadzić w nich zajęcia, przez większość dnia jeździ się przecież tyłem, by lepiej obserwować uczniów. Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa Polskiego Związku Narciarskiego wspiera zresztą rozwój dyscypliny od początku, a od zeszłego roku organizuje specjalne kursy dla instruktorów.
Jazdę w różnych warunkach umożliwia technologia produkcji twin tipów. Praktycznie wszystkie wyższe modele (dla lepiej jeżdżących – droższe) tych nart charakteryzują się niezwykle wytrzymałymi drewnianymi rdzeniami. Także krawędzie nart są specjalnie wzmacniane – przygotowane na starcie z metalowymi railami (poręczami), bez problemu znoszą normalną jazdę. Bez wbudowanej płyty pod wiązaniem są lżejsze. Szerokość ok. 85 mm pod butem w modelach snowparkowych oraz promień skrętu wynoszący 17–20 m sprawiają, że narty te sprawdzają się w każdej technice jazdy poza czystym karwingiem. Sprostają jeździe po trasie i poza trasą, zarówno na prawie płaskim, jak i stromym stoku; gdy spadnie świeży śnieg i wtedy, kiedy stok jest oblodzony. Duża prędkość, potrzebna do najazdu na skocznię, wymaga specjalnego wzmocnienia spodu nart. Przez to stają się one odporniejsze na drobne kamyczki i wystającą trawę.
Co do grafiki, to producenci co roku zaskakują nowymi pomysłami – czarno-białe czy kolorowe, a może przezroczyste? Ikony popkultury, motywy natury, konwencja graffiti albo komiksu, pejzaże i widoki miast. Coroczne prezentacje na ISPO, największych targach sportowych – niczym pręt-á-porter – wyznaczają, co będzie modne w tym sezonie. Na najbardziej kreatywnych czekają konkursy, takie jak Create IT! Rossignola, w których każdy może zaprojektować własną grafikę narty, a zwycięska zostaje wyprodukowana. Większa swoboda w stylu jazdy, a także w wyborze sprzętu, przyniosła zmiany także w ubraniach na narty: są szersze, bardziej kolorowe i wykonane z coraz lepszych tkanin, bo mają sprawdzać się w każdych warunkach.
Gdy pod koniec lat 90. pojawili się w Polsce pierwsi narciarze na twin tipach, wzbudzali niemałą sensację. Kolorowe, szerokie ubrania, kojarzące się raczej ze snowboardzistami, oraz dziwne narty zwracały uwagę na stoku. Pan źle zapiął narty! Czy na tym sprzęcie da się zjeżdżać do przodu? – pamiętają zadawane im pytania krajowi pionierzy freeskiingu Kostek Strzelski i Andrzej Lesiewski. Dziś twin tipy przypina coraz więcej osób, dowodząc, że do zmierzchu narciarstwa daleko.