To może być ciekawy rok
Po wyborach w Iranie: starcie wewnątrz obozu konserwatystów
Wyniki piątkowych wyborów parlamentarnych w Iranie nikogo nie zaskoczyły - wygrali konserwatyści. Konkurencja była duża: 4 tys. kandydatów na 290 foteli. Wielu z reformatorów odpadło w przedbiegach, zdyskwalifikowanych przez Radę Strażników, czyli grupę 12 mędrców. Czy to znaczy, że w Iranie nic się nie dzieje?
Apokaliptyczni ekstremiści kontra pragmatycy
Zostawmy oczywistość na boku: wygrali nieprzejednani. Wybory nie mogły przynieść powrotu sił progresywnych, pisze The Independent. Ale jeśli spojrzymy na te wybory nie jako na próbę sił umiarkowanych i konserwatystów, ale jak na starcie wewnątrz obozu konserwatystów - obraz staje się dużo ciekawszy.
Z jednej strony mamy "apokaliptycznych ekstremistów", zwolenników prezydenta Ahmadinedżada, z drugiej "pragmatyków", którzy uważają, że prezydent posunął się za daleko w konfrontacji z Zachodem z powodu broni nuklearnej. W takiej sytuacji zwycięstwo byłego głównego negocjatora Iranu w sprawie programu nuklearnego Ari Laridżaniego w świętym mieście Kum, twierdzy kleryków, może być sygnałem, że najwyższy przywódca religijny ajatollah Chamenei cofa swoje poparcie dla prezydenta. Laridżani jest potencjalnym konkurentem Ahmadinedżada w przyszłorocznych wyborach prezydenckich - które w pewnym sensie są ważniejsze niż wybory parlamentarne z powodu ograniczonej roli irańskiego Majlis (parlamentu).