Najbardziej tajemniczym przepisem na świecie nie jest receptura coca-coli. Ani nie kody potrzebne do wystrzelenia rakiet atomowych. Prawdziwe zainteresowanie wzbudza wzór na piękno - uniwersalny i niezależny od mód, gustów, a zwłaszcza opinii felietonistów.
Ludzkość od wieków poszukuje teorii pozwalającej tłumaczyć, tworzyć i racjonalnie oceniać „piękno" w rozumieniu platońskiej triady, na którą składają się także prawda i dobro.
To, co istnieje (tzn. prawdę), możliwie skrupulatnie badają filozofia i nauki przyrodnicze. Normy moralne, które powinny obowiązywać w świecie (a więc dobro), w zrozumiały sposób opisują etyka i religia. Jedynie to, co się podoba, co jawi się jako powabne i harmonijne w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, niemal całkowicie wymyka się zgodnej ocenie. Estetyka, dział filozofii zajmujący się pięknem, do dziś nie zdołała zaproponować jego ponadczasowej i interkulturowej teorii. Nie licząc gwiazdek, jakie przyznają filmom lub książkom działy kulturalne niektórych gazet.
Bezmiar zuchwalstwa
Również dlatego zapowiedź kolokwium organizowanego w Berlinie już po raz 12 przez Fundację Gottlieba Daimlera oraz Fundację Karla Benza miała posmak sensacji. Oczekiwano, że wreszcie udzieli ono pozytywnej odpowiedzi na pytanie, czy piękno da się zmierzyć.
- Nie przeprowadzono dotychczas empirycznych badań nad cechami estetycznymi, a więc nie szukano argumentów, które - jak w przypadku reguł rządzących innymi zjawiskami w naszym świecie - naukowo uzasadniałyby piękno jakiegoś obiektu - twierdzi językoznawca Wolfgang Klein.
W berlińskiej siedzibie Fundacji Konrada Adenauera zebrało się grono ekspertów z różnych dziedzin - historyków muzyki, literatury i sztuki, matematyków, psychologów, neurobiologów, projektantów i prawników, by wyjaśnić, dlaczego podoba nam się jakaś twarz, aria, obraz czy samochód.