Minęło sześć tygodni od kiedy cyklon Nargis zabił według szacunków ONZ ponad 100 tys. osób w delcie rzeki Irrawaddy. Spodziewano się dalszych ofiar kataklizmu, ale Birmańczycy potrafili sobie pomóc.
Nieżywy albo szczęśliwy
W najbardziej poszkodowanych wioskach żywioł nie zostawił śladów życia. Większość osób, które zginęły 2 i 3 maja, kiedy cyklon uderzył, utonęło. Tych, którzy ocaleli, wody powodzi zaniosły daleko od domu. Poza tym nie są jednak w złym stanie i nie potrzebują natychmiastowej pomocy lekarskiej, stwierdzają pracownicy organizacji pomocy humanitarnej. Nie odnieśli obrażeń w skutek spadających odłamków skał i zawalających się budynków, tak jak to się często dzieje w następstwie kataklizmów - tak jak to się ostatnio stało po trzęsieniu ziemi w Chinach.
Pracownicy organizacji humanitarnych nadal krytykują rząd Birmy za niedopuszczanie zagranicznych ekspertów od pomocy i marnowanie czasu, podczas gdy spuchnięte ciała topielców zatruwają wodę a ocaleni nie mają co jeść. Okazuje się jednak, że sytuacja nie jest aż tak dramatyczna. "To co zrobiły organizacje lokalne, grupy medyczne i niektórzy przedsiębiorcy jest imponujące", mówi Ruth Bradley Jones z brytyjskiej ambasady w Rangunie, stolicy Birmy. "To prawdziwi bohaterowie pomocy humanitarnej".
Prawdziwi bohaterowie humanitarni
Dyskusja na temat wpuszczenia obcokrajowców i zrzutów pomocy z powietrza bez zgody władz Myanmaru przyćmiła informacje o pomocy, jaką udzielili sobie sami Birmańczycy.
Stany Zjednoczone oskarżyły reżim w Birmie o "przestępcze zaniedbanie". Także wielu pracowników organizacji humanitarnych potwierdza to oskarżenie. Junta nie miała wystarczających środków do prowadzenia długotrwałej akcji pomocy, ale nie wpuściła wojskowych helikopterów i statków, które chciały wysłać Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania.
Oskarżenia o upolitycznianie kryzysu padły również na ONZ. O próbę zbicia politycznego kapitału na cyklonie są oskarżane niektóre kraje zachodnie zasiadające w Radzie Bezpieczeństwa. W efekcie Chiny i Rosja, dwa kraje z mocą weto, zajęły odrębne stanowisko, stwierdzając, że kryzys humanitarny w Birmie nie jest "zagrożeniem dla międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa" i dlatego nie ma podstaw do ingerencji tego najpotężniejszego politycznego organu Narodów Zjednoczonych. Zrzuty z powietrza zostały odrzucone, a jednostronna interwencja z tytułu "odpowiedzialności za ochronę" (R2P) okazała się niewypałem - z powodu politycznych implikacji i silnego sprzeciwu krajów rozwijających się.