O tym, że w trakcie tych wyborów w USA dzieje się naprawdę coś wyjątkowego, mogłem przekonać się wczoraj rano idąc na zajęcia na Uniwersytet Harvarda, w pobliżu którego mieszkam. Mijałem bowiem po drodze dziesiątki młodych ludzi z naklejonymi na ubrania plakietkami „Już głosowałem". Podobno jeszcze niedawno wielu z nich miało gdzieś politykę. Ale Obama potrafił do nich dotrzeć i to oni mają być jego tajną bronią. Takiej mobilizacji ludzi, a zwłaszcza młodego pokolenia Ameryka nie widziała od wyboru Johna Kennedy'ego na początku lat 60.
O godziny 11.30 miałem wykład z prof. Robertem B. Parkerem zatytułowany „Amerykański system prezydencki". To jeden z najlepszych nauczycieli akademickich, jakich dane mi było w życiu posłuchać - trudno więc się dziwić, że na jego zajęcia przychodzi kilkaset osób i w wypełnionej po brzegi sali nie ma gdzie wetknąć szpilki. Pod koniec wykładu prof. Parker odczytuje wyniki ankiety przeprowadzonej wśród studentów - mieli oni wskazać, kto i jakim stosunkiem głosów wygra dziś wybory prezydenckie.