Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Zastrzyk nadziei

Joaquin José Martinez Perez walczy o zniesienie kary śmierci

Protest AI przeciwko stosowaniu kary śmierci, Paryż, 2008. Fot. World Coalition Against the Death Penalty, Flickr, CC by SA Protest AI przeciwko stosowaniu kary śmierci, Paryż, 2008. Fot. World Coalition Against the Death Penalty, Flickr, CC by SA
Rozmowa z Joaquinem José Martinez Perezem, Hiszpanem, który cztery lata spędził w celi śmierci w USA, opowiada, dlaczego walczy o zniesienie kary śmierci.

Cezary Łazarewicz: – Ludzie nie mają pojęcia, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami celi śmierci. Czy kiedy tam trafiłeś, powiedzieli ci, jak umrzesz?

Joaquin José Martinez Perez*: – Wtedy jeszcze wykorzystywano tradycyjne krzesło elektryczne.

 

Podobno teraz zamiast krzesła można wybrać zastrzyk.

Miesiąc przed moim skazaniem odbyła się egzekucja jednego z więźniów, podczas której został on dotkliwie poparzony na twarzy i klatce piersiowej. Wtedy kwestia jakości krzesła elektrycznego trafiła pod obserwację Sądu Najwyższego.

Co zmieniło się w waszym więzieniu po tym wypadku?

W każdą środę odbywały się testy naszego krzesła. Czy jest sprawne, czy nikogo nie poparzy. Światło przygasało w taki sam sposób jak podczas egzekucji. Wiadomo jednak było, że jeśli światło miga w środowe poranki, to nie jest prawdziwa egzekucja, tylko test.

W 1999 r. Sąd Najwyższy Florydy zdecydował, że równie efektywna jest trucizna. Władze zdecydowały, że więzień ma prawo wybrać między krzesłem elektrycznym a śmiertelnym zastrzykiem. Każdy z nas dostał wtedy formularz z dwoma okienkami do wypełnienia. Mieliśmy ptaszkiem zaznaczyć, w jaki sposób chcemy umrzeć.

A ty co wybrałeś?

Ja nie zaznaczyłem niczego. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek mógł się przygotować na śmierć i wybrać coś lepszego. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak to jest, gdy 30 dni przed egzekucją przychodzą do ciebie i mówią ci dokładnie, którego dnia i o której godzinie umrzesz.

Dwóch strażników przynosi ci białe ubranie i mówią, że już czas.

Reklama