Kiedy ekonomiści Barry Eichen¬green z Kalifornii i Kenneth O'Rourke z Irlandii spoglądają na wykresy, nie mogą zrozumieć optymizmu, jaki rodzi się wśród bankierów, analityków i polityków. Krzywe te pokazują, po jak stromym zboczu stacza się dzisiaj gospodarka i jak strome było ono 80 lat temu. Pozwalają, jak twierdzą, wyciągnąć tylko jeden wniosek: Sytuacja jest równie zła jak w czasach wielkiej depresji - albo nawet jeszcze gorsza.
Od czasu, kiedy Eichengreen i O'Rourke po raz pierwszy opublikowali swoje porównanie dwa miesiące temu, nic się nie zmieniło. Właśnie zaktualizowali krzywe i ponownie umieścili w internecie pod nazwą „A Tale of Two Depressions" (Opowieść o dwóch depresjach). Widzimy, że ostatnie ożywienie na giełdach nie znajduje odzwierciedlenia na wykresie. Miejscami widać drobne zmiany, ale ogólnie można powiedzieć, „że dzisiejszy kryzys jest przynajmniej tak samo poważny jak wtedy".
To wieści, których niechętnie się słucha i którym niektórzy zaprzeczają. Oczywiście, że pomiędzy dzisiejszą wielką recesją i niegdysiejszą wielką depresją są różnice, ale również inni ekonomiści, jak Paul Krugman, uważają, że świat „tkwi już w depresji przynajmniej w połowie tak wielkiej jak wtedy".
Fałszywe wrażenie
Za początek obecnego kryzysu Eichengreen i O'Rourke uważają kwiecień 2008 r., kiedy to produkcja przemysłowa na świecie osiągnęła apogeum. Od tej pory przemysł kurczy się równie szybko, jak na początku Wielkiego Kryzysu. Wtedy zaczęło się w czerwcu 1929 roku, w ówczesnym apogeum produkcji przemysłowej. We Francji czy Włoszech produkcja przemysłowa spada dziś o wiele szybciej niż wtedy, w USA spadek ten jest nieco łagodniejszy, natomiast Niemcy i Wielka Brytania dość dokładnie powtarzają trend z lat 30.