Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Przespaliśmy moment

Irlandia za Lizboną

Fot. Free Stater, Flickr, CC by SA Fot. Free Stater, Flickr, CC by SA
Większość głosujących za traktatem lizbońskim, ale najlepszy moment dla Unii już niestety minął

Z pierwszych sondaży wynika, że większość głosujących w Irlandii - po półtora roku - zmieniła zdanie i zaaprobowała nowy Traktat Europejski. Zostały już tylko dwa państwa - na 27 - które poprzez swych wysokich przedstawicieli blokują dalszą integrację unijną: Polska i Czechy. Miejmy nadzieję, że prezydent Kaczyński nie będzie zwlekał i - tak jak zapowiedział - podpisze ratyfikację traktatu. Teraz jednak grupa czeskich senatorów, przyjaciół prezydenta Klausa zaskarżyła traktat w czeskim Trybunale Konstytucyjnym i nasza cała Unia będzie czekać na przełamanie antyeuropejskich obsesji tego polityka. Nawiasem mówiąc, przeciwnicy Unii narzekają na jej niedemokratyczny charakter, a tu proszę: garstka obsesjonatów blokuje przedsięwzięcie, za którym opowiedziała się już bardzo wyraźna większość obywateli Europy.

Może jednak w końcu zgoda zostanie wymęczona. Przychodzi ona jednak za późno, by dziś liczyć na skok Unii naprzód, to znaczy skok, którego siłą odbicia byłby sam nowy traktat. Prace nad nowym traktatem rozpoczęto jeszcze w roku 2000 r., zaraz po podpisaniu poprzedniego, który i wtedy był niewystarczający. „Moment traktatowy” minął. Duch europejski się ulotnił pośród gadania, że „więcej Europy” nikomu nie jest potrzebne. Czy same nowe instytucje - prezydent Unii czy jej minister spraw zagranicznych - nie zdołają tchnąć nowego ducha i na przykład forsować jakąś wspólną politykę energetyczną albo obronną? Bardzo to wątpliwe.

Dziś najsilniejsze państwa unijne mogą się świetnie dogadywać i poza Unią, na płaszczyźnie dwustronnej lub wielostronnej. Dla mniejszych i słabszych, w tym takich jak Polska, Unia była forum dostępu do stołu, przy którym zapadały strategiczne decyzje.

Reklama