Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Moje miasto

Makroń

Robert Biedroń: polityczny influencer

W 2014 r. zdobył fotel prezydenta Słupska. Nie jest więc debiutantem, choć może najważniejsza rola dopiero przed nim. W 2014 r. zdobył fotel prezydenta Słupska. Nie jest więc debiutantem, choć może najważniejsza rola dopiero przed nim. Gerard / Reporter
Z Robertem Biedroniem jest trochę tak, jak z tytułowym drozdem z powieści Harper Lee – „grzechem jest zabić drozda”, ponieważ ptaki te „nie robią żadnej szkody, tylko śpiewają dla nas z głębi swoich ptasich serduszek”. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać.
Kuszenie Biedronia zacznie się dopiero, kiedy ten rzeczywiście zdecyduje się wejść do gry o dużą stawkę.Artur Widak/NurPhoto via ZUMA Press/Forum Kuszenie Biedronia zacznie się dopiero, kiedy ten rzeczywiście zdecyduje się wejść do gry o dużą stawkę.

Ludzie mu ufają, media go uwielbiają, a politycy przezornie boją mu się odwinąć, nawet kiedy bezpardonowo ich atakuje. Bo w Robercie Biedroniu, który w polskiej polityce obecny jest już od kilkunastu lat, wielu wciąż widzi potencjał politycznego debiutanta: nadzieję na nową jakość i szansę na stworzenie nowoczesnej lewicowej formacji. Ma być „polskim Macronem”, „zbawić Polskę”, zostać kolejnym prezydentem RP.

To musi łechtać ego włodarza 90-tys. Słupska, bo zdążył już obwołać się liderem opozycji („Super Express”), a także stwierdzić, że „PiS i PO boją się, iż Biedroń pójdzie w Polskę i jak się wkurzy, to założy coś, co ich zmiecie ze sceny politycznej” (RMF FM). Nie kryje, że nosi się z zamiarem powołania własnego ruchu, ale – oficjalnie – wciąż się waha. Jeździ po Polsce, promuje swoją książkę i siebie. Na spotkania z nim przychodzą tłumy; od swoich wielbicieli słyszy, że powinien coś zrobić, bo przecież „opozycja jest beznadziejna”. Umiejętnie gra na zniechęceniu części wyborców do partii politycznych i wierze, że łańcuchy światła mogą wygrać wybory. Że te wszystkie mało seksowne i mocno przyziemne sprawy związane z logistyką kampanii wyborczych: organizacją struktur, zdobyciem finansowania, opracowywaniem strategii, nie mają znaczenia, bo sam oddolny, obywatelski zryw wystarczy. Nawołuje, żeby się policzyć, słać do niego maile, ale czy coś z tym zrobi, powie dopiero za kilka tygodni.

Na razie tylko się odgraża i niejako zza węgła atakuje Koalicję Obywatelską. Unika jednak przy tym jakichkolwiek deklaracji i konkretów. Dobrze było to widać w niedawnym wywiadzie Marcina Zaborskiego (RMF FM), który zamiast – jak to wśród niektórych dziennikarzy się przyjęło – głaskać Biedronia, dociskał i oczekiwał czegoś więcej niż tylko zgrabnych frazesów o „realnych problemach Polek i Polaków”.

Polityka 31.2018 (3171) z dnia 31.07.2018; Polityka; s. 21
Oryginalny tytuł tekstu: "Makroń"
Reklama