PAWEŁ WALEWSKI: – Czy jada pani trufle?
PROF. BOŻENA MUSZYŃSKA: – Nie za bardzo odpowiada mi ich smak. Wolę aromat podgrzybków, zwłaszcza suszonych.
To może pani sporo zaoszczędzić. Na światowych aukcjach za najlepsze okazy smakosze potrafią zapłacić tysiące, a nawet setki tysięcy dolarów.
Te grzyby są rzadkie, trudno je znaleźć pod ziemią i stąd tak horrendalne ceny. Fachowi grzybiarze potrafią jednak znaleźć w lesie miejsca – pod dębem, bukiem, grabem lub leszczyną, gdzie trufle lubią się pojawiać – z charakterystycznym brakiem roślin, jakby w kształcie okręgu wypalonej gleby. Niestety na truflach z Polski nikt majątku nie zbije tak jak na słynnych białych z Piemontu. Nasze są małe i nie mają takiej renomy.
Mało kto chce się na grzybach wzbogacić. Zbiera się je raczej dla smaku i aromatu potraw. Ale niektórzy mówią, że to niebezpieczne.
W Polsce grzybami przeważnie się straszy. Czego nie rozumiem, bo są bardzo wartościowe.
Lekarze stale ostrzegają: nie dość, że mogą wywoływać poważne zatrucia, to są ciężkostrawne i pozbawione jakichkolwiek zalet.
Znam te opinie, bardzo niesprawiedliwe dla grzybów, i wszędzie, gdzie tylko mogę, je prostuję, bo to po prostu nieprawda. Od 30 lat prowadzę badania nad grzybami i nie zgadzam się na umniejszanie ich znaczenia.
Proszę zajrzeć na oddziały leczenia ostrych zatruć, gdzie trafiają nieraz całe rodziny grzybiarzy.
Pewnie gdybym pracowała w takim ośrodku i nawet raz w sezonie miałabym pacjenta z niewydolnością wątroby po spożyciu trującego gatunku, też szukałabym winnego. Ale tylko 3 proc. grzybów zawiera niebezpieczne toksyny. Dlaczego więc pozostałym 97 proc.