Praca nas ściga. Ponad dwie trzecie Polaków przyznaje, że odbiera niechciane służbowe telefony i maile w trakcie urlopu, a 30 proc. jest w tym czasie codziennie w kontakcie z pracodawcą – wynika z niedawnego sondażu portalu rekrutacyjnego No Fluff Jobs. Zdaniem Anny Agaty Nowak, psycholożki pracy, to może być kwestia pokoleniowa: u 40–50-latków obowiązki służbowe najczęściej wygrywają z czasem wolnym. – To najbardziej zapracowane pokolenie, dorastające w przekonaniu, że ciężka praca dowartościowuje. Teraz nierzadko czują się w pracy niedoceniani, na granicy wypalenia, jednak trudno im zmienić sposób funkcjonowania, nawet gdy na horyzoncie pojawi się opcja bardziej elastycznego modelu pracy.
Takim elastycznym i zachwalanym modelem jest workation. Termin spopularyzowany w pandemii, w wolnym tłumaczeniu oznacza pracowakacje. To nic innego jak praca zdalna na wyjeździe. Korzyści? Sam fakt, że jesteś w innym otoczeniu, a po pracy możesz zwiedzać, bawić się i relaksować, jest w stanie wpłynąć na samopoczucie i motywację. Dlatego to jeden z polecanych przez psychologów sposobów na poradzenie sobie z zawodową frustracją czy potrzebą odmiany. Niektóre firmy zabierają na workation całe zespoły pracowników: ten sposób pracy ma za zadanie zwiększyć efektywność i poczucie satysfakcji, obniża też poziom stresu. Nie należy jednak pracowakacji mylić z wakacjami. A to pułapka, w którą najczęściej wpadają osoby od pracy uzależnione. Anna Agata Nowak:
Dla pracoholików to częsta wymówka od urlopowego zatrzymania. Oni wyhamować nie potrafią, będą więc sobie tłumaczyć, że latem połączą przyjemne z pożytecznym, wyjadą na workation z rodziną, trochę popracują, trochę odpoczną, a przysługujące im dni wolne zostawią na czarną godzinę.