Stworzenie urlopowej strefy wolnej od dzieci jest decyzją wymagającą odwagi. Trzeba się nasłuchać: że to fanaberia. Segregacja. Co komu dzieci przeszkadzają? Że za frazą „tylko dla dorosłych” kryją się z pewnością niecne zamiary i jeszcze bardziej niecne czyny. Nieumiarkowanie w jedzeniu, a zwłaszcza piciu. Hedonizm w postaci czystej.
Trzeba się również natłumaczyć: że to nie z niechęci do dzieci, tylko raczej dla ich dobra, bo rodzic, który spędza urlop, mając oczy dookoła głowy (bo schody, bo ognisko, bo studnia, bo głęboka woda itp.), raczej się nie zrelaksuje.
Przyjechawszy na odpoczynek zestresowany dniem codziennym, wyjedzie jeszcze bardziej zestresowany permanentnym czuwaniem. Nakręcając spiralę życiowego zmęczenia. – Tymczasem dorosły to też człowiek – śmieje się Renata Górna, właścicielka siedliska w Dziwiszowie w Górach Kaczawskich. – Ma swoje prawa, w tym prawo do komfortowego wypoczynku w ciszy i bez stresu. Krystyna Batruch, która od ponad piętnastu lat zaprasza dorosłych do swej leśnej enklawy położonej między jeziorami Łebsko i Gardno, trzy kilometry od, jak zapewnia, najpiękniejszej plaży nad Bałtykiem, dodaje, że informację o przyjmowaniu wyłącznie dorosłych gości należy przekazywać delikatnie. – W pewnym niemieckim przewodniku napisano kiedyś o moim zakątku: dzieci niemile widziane. Poprosiłam o zmianę tego sformułowania, które jest zbyt negatywnie nacechowane. Sama mam dzieci i wnuki, więc doskonale wiem, że wzajemny odpoczynek od siebie nie szkodzi, a wręcz pomaga.
Popyt na reset
Już sama decyzja o pójściu w usługi wypoczynkowe łatwa nie jest. Często oznacza bowiem ryzyko. Głównie finansowe. Kredyty, pożyczki.