Kasia Nosowska: Dopiero niedawno uczyniłam z siebie projekt mojego życia
BARTEK CHACIŃSKI: – Co ci przychodzi do głowy, kiedy wspominasz pierwszą edycję Paszportów POLITYKI?
KATARZYNA NOSOWSKA: – Byłam bardzo przejęta. Ale też w tamtym czasie niespecjalnie byłam w stanie potraktować poważnie jakąkolwiek nagrodę. Miałam świadomość, że uczestniczę w ważnej sytuacji, ale nie mogłam tego skonsumować na wewnętrznym poziomie. Pamiętam więc wielkie onieśmielenie i ten rodzaj podszeptu wewnątrz, który sugeruje, że to prawdopodobnie jakaś pomyłka.
Z grupą Hey weszliście na scenę szybko i szybko zyskaliście popularność. To presja.
Wiedziałam, że pewna grupa ludzi w tym kraju ma świadomość mojego istnienia. Graliśmy koncerty i miałam dostęp do żywego człowieka – widziałam, że on wie, kim ja jestem, i że odbiera to, co mam do zaprezentowania. Nie mam poczucia, żebym doświadczyła momentu jakiejś dłuższej ciszy, braku kontaktu z drugim człowiekiem.
A jak się zmieniała twoja reakcja na zainteresowanie tego drugiego człowieka?
Bardzo. Od jakichś czterech lat z kawałkiem liczę swoje nowe życie. Miałam wcześniej wrażenie uczestniczenia w rzeczywistości bardziej sennej niż realnej. Bo zestaw cech, z którymi wchodziłam do tego życia publicznego, był skrajnie nieprzydatny. Nawet nie wiem, czy ludzie z taką konstrukcją wewnętrzną jak moja w ogóle się dostają do świata artystycznego, do show-biznesu. Byłam zakompleksiona, nieśmiała, przestraszona, wyzuta z zaufania do siebie, które powoduje, że człowiek się czuje bezpiecznie w takich wymagających okolicznościach. Dzisiaj myślę, że to wspaniałe. Bo jeśli ktokolwiek miał wątpliwości co do tego, czy mi kiedyś „odwali”, to ja byłam pewna, że nigdy, ponieważ nie byłam w stanie przerobić tych wszystkich danych na wodę sodową.