Im dłuższa podróż, tym mocniej odbija się na kręgosłupie kierowcy. Współpasażerowie, choć zapięci pasami bezpieczeństwa, mogą wykonywać ruchy nogami, rękami i miednicą. Ale osoba prowadząca auto siedzi w zasadzie nieruchomo. I właśnie to naprężenie ciała w statycznej pozycji źle wpływa na mięśnie i krążki międzykręgowe – dają się one we znaki już po 2–3 godzinach jazdy. Aby nie dopuścić do bólu, co 1,5 godziny wskazana jest więc przerwa. I nie powinno się wtedy odpisywać na SMS-y, tylko wysiąść z samochodu, poruszać biodrami, rozprostować ramiona, ściągnąć łopatki – nie gwałtownie, tylko na tyle spokojnie, żeby się zrelaksować.
W zapewnieniu jako takiego komfortu kierowcy kluczowe jest oczywiście odpowiednie ustawienie fotela. Jeśli kręgosłup jeszcze nie jest zmęczony, to należy siedzieć wyprostowanym, ale nie zupełnie, bo to powoduje obciążenie krążków międzykręgowych: kąt odchylenia oparcia powinien wynosić ok. 10–15 stopni, przy założeniu, że głowa ma być oparta o zagłówek. Ale kiedy odczuwa się już trudy podróży i zaczyna boleć część lędźwiowa, trzeba opuścić oparcie i przyjąć pozycję „na harleyowca”. Dobrze jednak podłożyć pod krzyż tzw. poduszkę lędźwiową dobraną do swojego wzrostu i ewentualnej wady postawy (warto skorzystać z rad fizjoterapeuty).
Siedzenie trzeba ustawić stosunkowo blisko kierownicy, ale tak, by swobodnie sięgać do wszystkich niezbędnych podczas jazdy urządzeń. Kolana powinny być lekko ugięte, a uda ułożone poziomo do podłoża.
***
Konsultacja: mgr Damian Danielski, fizjoterapeuta z kliniki rehabilitacji Columna Medica w Łasku.