Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Bogaci i bezwstydni

Bogacze z AIG

Protesty przeciwko AIG. Fot. BEW/ UPI Photo/Alexis C. Glenn Protesty przeciwko AIG. Fot. BEW/ UPI Photo/Alexis C. Glenn
Milionowe premie dla menedżerów upadającego giganta ubezpieczeniowego American International Group (AIG) to było już za wiele. Ruszyła fala gniewu ludu.

Przykłady równie cynicznego bogacenia się na koszt podatnika zdarzały się wcześniej, ale cierpliwi i przyzwyczajeni do ekscesów Wall Street Amerykanie udawali, że nic nie widzą. Tym razem miara się przebrała. Lewicowi entuzjaści Baracka Obamy wezwali, aby wykorzystał ją do przyspieszenia swoich „zmian, w które można wierzyć”. Ale okazało się, że sam prezydent i jego rząd częściowo odpowiadają za skandal z premiami.

W czasie, kiedy rząd pompował w AIG 170 mld dol., menedżerowie firmy zainkasowali w premiach łącznie 165 mln dol., z czego dziesięciu najlepszych średnio po 4 mln. Większość bonusów przypadła tzw. wydziałowi produktów finansowych odpowiedzialnemu za ryzykowne transakcje derywatami, które doprowadziły firmę do ruiny.

Kiedy to wszystko wyszło na jaw, zawrzało: jeden z internautów domagał się powieszenia menedżerów i ich rodzin na strunach fortepianowych. Przed siedzibą korporacji w Connecticut zaczęły się demonstracje; ustawiono tam uzbrojone posterunki. Prokurator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo wszczął dochodzenie i zażądał od AIG ujawnienia listy pracowników, którzy dostali premie. Republikański senator Chuck Grassley wezwał wynagrodzonych, by podali się do dymisji albo popełnili harakiri. Kongres wziął w obroty prezesa AIG Edwarda Liddy’ego, ale ten objął stanowisko już po przyznaniu premii i twierdził, że gdyby wcześniej był szefem firmy, nigdy by się na taką obrzydliwość nie zgodził. Dodał jednak, że wypłat nie mógł wstrzymać, ponieważ dokonano ich na podstawie kontraktów pracowniczych. A kontrakt to w USA rzecz święta.

Wcześniej główny doradca ekonomiczny Białego Domu Lawrence Summers wyraził ubolewanie, ale też oświadczył, że na odkręcenie sprawy jest za późno. Mimo to następnego dnia prezydent Obama, ignorując opinię doradców, obiecał, że rząd użyje wszelkich sposobów, aby podatnicy odzyskali, co im się należy.

Polityka 14.2009 (2699) z dnia 04.04.2009; Świat; s. 98
Oryginalny tytuł tekstu: "Bogaci i bezwstydni"
Reklama