W najnowszym wydaniu tygodnika POLITYKA prof. Andrzej Romanowski –literaturoznawca z UJ i redaktor naczelny Polskiego Słownika Biograficznego - zarzucił Instytutowi Pamięci Narodowej stosowanie w pracy badawczej metod niezgodnych z warsztatem historyka.
Powodem był wydany pięć lat temu album poświęcony jednemu z największych bohaterów Polski Podziemnej, rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu. Album utrzymany – jak napisał Romanowski – „podobnie jak inne publikacje na jego temat, w tonie hagiograficznym”. Głównym jednak zarzutem, który postawił profesor, był fakt nieskonfrontowania przez twórców albumu tekstów zamieszczonych w nim z dokumentami, głównie fotokopiami zeznań złożonych przez rotmistrza tuż po zatrzymaniu przez UB, które – pozbawione komentarza - stawiają rotmistrza w nie najlepszym świetle. „Wstrząsające wyniki tej konfrontacji muszą skłaniać do namysłu – przede wszystkim nad metodami pracy Instytutu, który próbuje kształtować narodową pamięć” – pisał Romanowski.
Autor albumu – Jacek Pawłowicz z IPN – nie odniósł się przede wszystkim do faktu, że Witold Pilecki złożył zeznania obciążające innych działaczy niepodległościowego podziemia, których w dodatku nie odwołał podczas procesu (został w nim skazany na karę śmierci, wyrok został wykonany 25 maja 1948 r.).
Prof. Romanowski zarzuca również autorowi, że nie wyjaśnił motywów, jakimi kierował się rotmistrz pisząc list do Bolesława Bieruta z prośbą o łaskę, w którym napisał, że „z chwilą aresztowania mnie ustosunkowałem się do śledztwa pozytywnie i sam wskazałem miejsce przechowywania archiwum, które zawierało wszystkie materiały mnie obciążające”.