Lek na sto procent
Refundacja leków to fikcja? Lekarze nie chcą wystawiać recept ze zniżką
Joanna pracuje w jednym z warszawskich wydawnictw. Oprócz podstawowej opieki zdrowotnej, która przysługuje jej w ramach powszechnego ubezpieczenia, pracodawca zapewnia jej pakiet medyczny w jednej z prywatnych przychodni. Specjalny bonus, który od kilku lat w dużych firmach jest standardem. Pakiet obejmuje wizyty u większości specjalistów i zestaw podstawowych badań. Atuty takiego rozwiązania to krótsze kolejki i lepsza obsługa. Przynajmniej teoretycznie.
Gdy na twarzy wyskakuje dziwna wysypka, następnego dnia Joanna znajduje się w gabinecie dermatologicznym. Lekarz chętnie wypisuje receptę na specyfik. W aptece farmaceutka prosi o 8 złotych i za dwa dni wyznacza termin odebrania maści. Ale gdy Joanna wraca po lek, sprzedawczyni jeszcze raz dokładnie przygląda się recepcie, po czym informuje, że cena będzie wyższa i to siedmiokrotnie. Dlaczego? Farmaceutka nie zauważyła wcześniej, że dermatolog wypisał receptę ze 100 proc. odpłatnością, czyli bez refundacji Narodowego Funduszu Zdrowia. Zrobił tak, bo nie miał podpisanej umowy z NFZ, a tym samym nie miał uprawnień, by wypisać receptę z należną refundacją.
Pacjent nieinformowany
Okazuje się, że na niespełna 160 tys. zarejestrowanych w Polsce lekarzy (w tym stomatologów) umowy z NFZ ma podpisanych tylko niewiele ponad połowa. Te dane nie odzwierciedlają jednak skali problemu, bo liczba medyków mogących wystawiać recepty ze zniżką jest różna w zależności od województwa. Według danych Stowarzyszenia Lekarzy Praktyków, najgorzej jest w województwie pomorskim, gdzie indywidualne umowy z NFZ zawarło raptem 34 proc. lekarzy. Tylko niewiele lepiej jest w małopolskim, gdzie jest ich zaledwie 37 proc. i w warmińsko-mazurskim (40 proc.). Lekarze którzy umów nie podpisali, nie mogą w gabinetach prywatnych wypisywać recept z refundacją.