W ocenie lekarzy, ale przede wszystkim pacjentów pilotażowy program to jedno z niewielu rozwiązań w służbie zdrowia w ostatnich latach, które się sprawdziły. Mimo to NFZ zamierza zmienić zasady.
Od przyszłego roku niewielka ulga, od następnego spore zmiany – to recepta na rozwiązanie sporu wokół składki zdrowotnej dla przedsiębiorców.
Wiadomość, że lekarz rekordzista wystawił publicznemu szpitalowi fakturę na 299 tys. zł, wywołała furię zarówno u pacjentów, jak i lekarzy. Pierwsi pytają, dlaczego kolejki do leczenia są coraz dłuższe, drudzy uważają, że szczucie na ich środowisko ma na celu odwrócenie uwagi od prawdziwych winowajców.
Koalicja od wielu miesięcy nie może dogadać się w sprawie obniżenia składki na zdrowie dla przedsiębiorców. Ale nawet jeśli się dogada, to problemu małych firm nie rozwiąże, a problemy pacjentów będą coraz większe.
Dalekowzroczna polityka NFZ powoduje, że to, co w warunkach zagadkowego farmaceutycznego niedoboru jest i tak trudne, staje się jeszcze trudniejsze. Weźmy na przykład taki szczegół jak recepta. Niech będzie, że na prozac.
Gdyby w rządzie zasiadał cesarz Wespazjan, a w Polsce nie brakowało toalet publicznych, minister finansów mógłby zakrzyknąć: pecunia non olet. W obecnej sytuacji pozostaje negocjować w koalicji każdy miliard. Ale to nie pieniądze są największym problemem, a niezgodność co do obranego kursu.
Rozmowa z Krzysztofem Kopciem, prezesem Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, o tym, dlaczego w Polsce brakuje leków.
Młodzi biorą, by się zabawić. Starsi, aby przetrwać ból lub bezsenną noc. Najsilniejsze uzależniające leki są na wyciągnięcie ręki. Zwykle wystarczy fałszywe lub naciągane rozpoznanie ADHD. Albo adres receptomatu. Miliony tabletek krążą poza jakąkolwiek kontrolą.
Ma być taniej i prościej – takie obietnice przedsiębiorcom złożyli w czwartek rządzący. Czy nowe zasady wyliczania składki zdrowotnej zadowolą skłóconych koalicjantów? I gdzie znaleźć brakujące kilka miliardów złotych?
Andrzej Duda udaje, że 3 mld zł, jakie zostanie dodatkowo przeznaczone na leczenie onkologiczne i psychiatryczne dzieci, to jego zasługa. Gdyby tak było, mógł je równie dobrze przekazać na te cele kilka lat wcześniej. Może uniknęlibyśmy choć części dziecięcych samobójstw.