Ta reforma to ogromny ból głowy dla koalicji. I nie ma na niego prostego leku. Bo obniżenie obciążeń jest obietnicą wyborczą zarówno Trzeciej Drogi, jak i Koalicji Obywatelskiej. Jednak Lewica tym pomysłom pozostaje niechętna. Uważa, że ulżyć należy pracownikom, a nie przedsiębiorcom. Poza tym wiadomo, że jakikolwiek ubytek przychodów dla Narodowego Funduszu Zdrowia trzeba zrekompensować z budżetu.
Zmiany w trzech krokach
Rząd próbuje zatem znaleźć metodę, która jednocześnie nieco ulży zwłaszcza przedsiębiorcom o niższych dochodach (dla nich zmiana zafundowana przez PiS w ramach Polskiego Ładu, uniemożliwiająca odliczanie składki zdrowotnej od podatku, rzeczywiście okazała się bolesna), ale nie będzie zbyt wiele kosztować i tak przecież napiętych finansów państwa. Od przyszłego roku mają zatem pojawić się dwa rozwiązania.
Czytaj także: Składka zdrowotna to za mało, by uleczyć system i posprzątać bałagan po PiS
Pierwsze to brak konieczności płacenia składki zdrowotnej od przychodów ze sprzedaży środków trwałych firmy jak nieruchomości czy samochody. Zmiana druga jest istotniejsza, bo obniża dla rozliczających się według skali podatkowej oraz 19-proc. stawki liniowej minimalną składkę zdrowotną. Wyniesie ona 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia. W praktyce oznacza to oszczędność ok. 100 zł miesięcznie dla zarabiających poniżej płacy minimalnej.