Ostatnie proste
Półmetek kampanii prezydenckiej. Pięć kluczowych pytań i pięć ostrożnych prognoz
Utrzymany w spokojnym, a nawet przyjacielskim tonie wywiad do końca marca obejrzały ponad 2 mln widzów, w tym – bardzo uważnie – sztabowcy najważniejszych pretendentów.
Fragmenty dwugodzinnej rozmowy niosły się też w mediach społecznościowych, zdobywając gigantyczne zasięgi. Do słów Mentzena następnego dnia odnieśli się Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki, Szymon Hołownia i Jarosław Kaczyński.
Swoją drogą jest to znak czasu, że to z internetu, a nie z telewizji, wyszedł sygnał do startu kampanii.
Ale zaraz – jakiego startu? Należy się tu kilka słów wyjaśnienia, bo przecież już dawno minęliśmy półmetek oficjalnej kampanii, a do głosowania w pierwszej turze zostało półtora miesiąca. Co więcej, w praktyce kampania trwa zresztą znacznie dłużej; Mentzen w trasę po Polsce ruszył we wrześniu. Listopad to już prawybory w Koalicji Obywatelskiej, nominacja PiS dla Nawrockiego i ogłoszenie startu Szymona Hołowni. W grudniu do wyścigu dołączyła Magdalena Biejat.
I wszystko niby się już kręciło. Scena przygotowana, rekwizyty na miejscu, aktorzy powtarzali swoje kwestie, nawet widzowie przyszli. Tyle że właściwe przedstawienie długo się nie chciało zacząć.
W natłoku newsów łatwo przegapić ten detal, że – przynajmniej do tego 26 marca – kampania była w fazie prenatalnej. Owszem, kandydaci mniej lub bardziej pracowicie wykonywali obowiązki, odwiedzili piekarnie, wpadli na targowiska, były wiece, wywiady, co chwila przelatywał sondażowy meteoryt, odbyły się zbiórki podpisów, na płotach zawisły banery, ożywili się najbardziej zagorzali fani kandydatów w internecie. Ale – jak powtarzali do niedawna zgodnie sztabowcy z PiS i Platformy – to był wciąż wczesny etap wyścigu.
Każdy z kandydatów biegł (szedł, człapał) swoim tempem.