Recenzja filmu: „Bestia”, reż. Bertrand Bonello
Bertrand Bonello nie jest nowym Davidem Lynchem, niewątpliwie jednak coś bolesnego ma do powiedzenia.
Bertrand Bonello nie jest nowym Davidem Lynchem, niewątpliwie jednak coś bolesnego ma do powiedzenia.
Zniuansowany portret wydobywający z Lee brawurę, wrażliwość, ale i bezlitosne zauroczenie okrucieństwem.
Przed laty „Sok z żuka” na dobre rozkręcił hollywoodzkie kariery zarówno Tima Burtona, jak i Michaela Keatona, dał też przepustkę do sławy nastoletniej wówczas Winonie Ryder.
Są dziesiątki powodów, by obejrzeć „Czas apokalipsy” – po raz pierwszy albo po raz kolejny.
Tu jedzenie ma pieścić zmysły, kusić, uwodzić, pod tym względem to film niezwykle sensualny, choć z pewnością nie każdy bezrefleksyjnie podda się temu urokowi.
Akcja rozgrywa się współcześnie, jednak stylistyka retro zdecydowanie tu pasuje.
To najlepsza odsłona „Obcego” od lat.
Dojmująco smutny film o smutnych ludziach.
Marzenie o wolności i niezależności kończy się tam, gdzie w grę wchodzą porachunki gangów.
Jak trudno niewinnemu człowiekowi bronić się przed oszczerstwami.
Guy Ritchie bawi się tylko w wojnę.
Czegoś w „Love Lies Bleeding” dotkliwie brakuje.
Jak na letni czas rozrywka w sam raz.
Film miał spory potencjał, niestety ciąży mu gatunkowa niekonsekwencja.
Satanistyczne horrory często rywalizują z krwawymi slasherami w epatowaniu okrucieństwem.
To kino wizualnie atrakcyjne, a jednocześnie politycznie zaangażowane, do którego codzienne wydarzenia wciąż dopisują nowe konteksty.
Pożegnanie z tenisem prawdopodobnie najwybitniejszego gracza w historii tej dyscypliny miało nieoczekiwany i wyjątkowo wzruszający przebieg.
Czy da się jeszcze cokolwiek wycisnąć z popkulturowego sentymentu za latami 80.? Jak najbardziej, jeśli tylko robi się to w takim stylu jak Ti West.
Dwie młode backpackerki trafiają do małego górniczego miasteczka pośrodku pustyni, gdzie przyjmują tymczasową pracę w obskurnym zajeździe. Chcą tylko trochę zarobić i ruszyć dalej.
Pierwsza część „W głowie się nie mieści”, oparta na rewolucyjnym pomyśle, by zamiast opowiadać o ratowaniu świata przez dziecięcą postać, zająć się zantropomorfizowanymi emocjami, które sterują jej zachowaniem, świetnie się wszystkim przysłużyła.
Najlepszy, obok oryginalnej produkcji z 1954 r., film w całej serii.
Elena i Diego mają nadzieję, że w Stanach Zjednoczonych zaczną nowe życie.
Sadystyczni mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, brutalne mordy i gwałty, a wszystko schematyczne, pokazane w dosłowny sposób i jeszcze wyjaśnione.
Największą wadą filmu Piotra Trzaskalskiego jest zupełny brak logiki i napięcia, charakterystyczny raczej dla telenowel niż thrillerów psychologicznych.
To film, który ma nie tylko odtworzyć kawałek historii, lecz również budzić sumienia w obliczu kolejnych kryzysów migracyjnych.