Rozmowa z Krzysztofem Kopciem, prezesem Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, o tym, dlaczego w Polsce brakuje leków.
Młodzi biorą, by się zabawić. Starsi, aby przetrwać ból lub bezsenną noc. Najsilniejsze uzależniające leki są na wyciągnięcie ręki. Zwykle wystarczy fałszywe lub naciągane rozpoznanie ADHD. Albo adres receptomatu. Miliony tabletek krążą poza jakąkolwiek kontrolą.
W najbliższych latach czeka nas debata na temat tego, jakie dane udostępniamy urzędnikom i czy jako ich właściciele powinniśmy mieć wpływ na ich przekazywanie.
Dla polityków kierujących resortem zdrowia pacjenci są obecnie mniej ważni niż nadchodzące wybory.
Premier zdymisjonował Adama Niedzielskiego, a koszty jego występku są ogromne. Jeszcze żaden minister tak bardzo nie podkopał zaufania do własnego resortu. Zwłaszcza wrażliwego resortu zdrowia.
Z ważnej afery z wypisywaniem e-recept wypączkowała kolejna, jeszcze ważniejsza – uświadomiliśmy sobie, że nasze dane wrażliwe mogą być przez polityków PiS upublicznione i wykorzystane w kampanii wyborczej przeciwko każdemu.
Po raz kolejny w ostatnich dniach mamy incydent, gdy władza swój przywilej dostępu do informacji gromadzonych przez państwo o obywatelach wykorzystuje przeciw nim.
Minister zdrowia jest w permanentnym konflikcie z lekarzami. Nie musiałoby to obchodzić pacjentów, gdyby nie mówiło tak wiele o jakości zarządzania ochroną zdrowia.
Potrafią wyłudzać recepty, tłumaczyć, że od leków, które nie uzależniają, mają alergię. I dlatego muszą brać psychotropy. A psychiatrzy przyznają: rekordziści potrafią brać je przez kilka lat.
W USA, po ośmiu latach od startu systemu, lekarze wystawiają elektronicznie zaledwie 70 proc. recept. Szwedzi zaczęli w 2006 r. i nadal 10 proc. recept wypisują tradycyjnie na papierze. Polska idzie na rekord: od 8 stycznia e-recepty są obowiązkowe. Będą jednak wyjątki.