Prawo i Sprawiedliwość przeczekało już niejedną aferę. I długo próbowało sobie radzić z kryzysem wywołanym przez ministra zdrowia w ten sam sposób. Jednak to, jak postąpił Adam Niedzielski, po raz pierwszy kładzie się cieniem na zaufaniu obywateli nie tylko do polityków (co do których poziom ufności był zawsze, delikatnie mówiąc, ograniczony), ale do całego systemu leczenia, ordynacji lekarskiej i wszystkich urzędników resortu zdrowia, którzy – jak się okazuje – mogą w każdej chwili wszystkiego się o nas dowiedzieć. I wykorzystać w najbardziej podły sposób.
Dariusz Joński i Michał Szczerba z Platformy Obywatelskiej uzyskali informacje w ramach kontroli poselskiej, jakim sposobem wrażliwe dane o receptach trafiły do ministra. Przyjmijmy nawet, że mogły trafić, bo po to istnieje elektroniczny system zbierania takich danych, aby wąskie grono kierownictwa resortu miało w ręku oręże, by szybko reagować na nieprawidłowości. Recepta to czek, jej wystawianiem zajmują się nieraz niepowołane osoby i potrzeba ludzi w Ministerstwie Zdrowia, którzy mają kompetencje, by je wyławiać i karać. Ale tego nie robią, co pokazały ostatnie trzy lata przymykania oczu na działalność prywatnych spółek, które w internecie utworzyły tzw. receptomaty.