Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Lech, Czech, Rus (i Grek)

Polityka w cieniu mistrzostw

Wydaje mi się, że coraz bardziej podoba mi się piłka nożna.

Uwolniona od obowiązku patriotycznego sekundowania naszym – bo przez 45 minut w jednym meczu (wierzę znawcom na słowo), mimo duchoty na stadionie, grali wspaniale, a w innym wytrzymali 20 minut, a może nawet 30, mimo że padał deszcz – mogę wreszcie politycznie spojrzeć na dotychczasowe zmagania. I widzę, że piłka nożna zawiera sporo prawdy o naszej narodowej kondycji i sprawiedliwości. Oto w słynnej już „bitwie warszawskiej” nieoczekiwanie poległy obie zmagające się przez stulecia strony i do żadnej korekty historii nie doszło. Grają natomiast dalej Czesi i Grecy, a więc ci, którzy byli na pozycjach podobno straconych. Czechów, jak zwykle, nie traktowano u nas zbyt poważnie (choć z sympatią), Grecy zaś mieli być doszczętnie zdruzgotani kryzysem. No i proszę: z trójki Lech, Czech i Rus najlepszy okazał się jednak Czech, a Greków nie udało się wypchnąć z Euro. Czy to prognoza, że i ze strefy euro nie uda się ich wypchnąć?

Teraz możemy już spokojnie obserwować dalszy bieg mistrzostw, które przecież trwają, a nawet dopiero się rozkręcają, o czym nie powinniśmy zapominać. Tak więc chorągiewek nie zdejmujemy (może europejskie, unijne dodajmy), stref kibica nie opuszczamy i kibicujemy. Także komentujemy. Szczególnie polecam komentarze pisarzy Jerzego Pilcha i Wojciecha Kuczoka w POLITYCE. Reszta będzie zapewne taka, jak należało się spodziewać. Zacznie się wyrzucanie prezesa Laty, obrachunki ze stanem piłki nożnej (czyż wcześniej nie było wiadomo, że jest wyjątkowo marnie?), no może będzie trochę litości dla „naszych chłopców”, którzy robili, co mogli, ale najwyraźniej nie mogli.

Polityka 25.2012 (2863) z dnia 20.06.2012; Komentarze; s. 8
Oryginalny tytuł tekstu: "Lech, Czech, Rus (i Grek)"
Reklama