Gender bowiem, ich zdaniem, to taka ideologia, która miesza dzieciom w głowach – finalnie być może wręcz zamieniając chłopców w dziewczynki, pozbawiając ich płci oraz tożsamości. Brrr.
Znani publicyści (Piotr Kraśko z TVP i Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”) zdystansowali się w poniedziałek na antenie radia TOK FM od obsesji radnych powiatu piaseczyńskiego, twierdząc, że gender to po prostu nauka – o tym, które różnice między płciami, czyli podział obowiązków, zarobki itd. są pochodną biologii, a które jedynie kultury. Zaraz jednak dodali: choć oczywiście jako rodzice są przeciw, żeby ich synów w przedszkolach przebierać w sukienki. Na coś takiego się nie godzą.
A niby dlaczego nie? Co takiego stać się może chłopcu, który założy sukienkę, prócz korzyści z kolejnego doświadczenia? Z którego dowie się, że płeć nie zmienia się z powodu sukienki. Różne rzeczy w życiu (role, religie, poglądy czy wręcz wartości) można wybrać do przymiarki, zrozumieć bądź nie, polubić bądź odrzucić, ale nie można wybrać płci. Ta jest najgłębiej w głowie. Do tego stopnia niezmienna i istotna, że jeśli w wyniku pomyłki natury człowiek czujący się kobietą ma męskie ciało bądź odwrotnie – jest skłonny poświęcić to ciało. Zoperować je sobie, narazić się na cierpienie, wręcz zrezygnować z części funkcji seksualnych. Cóż – płci siedzącej w głowie nie daje się zmienić.
A jeśli chodzi o sukienki. W warszawskim przedszkolu ze sterty ubrań pewien chłopiec wybrał właśnie ją. Błyszczącą i falbaniastą – taką dla królewny. Nie był do końca pewien, czy można, ale zachęcony przez panią spróbował. Koleżanki z przedszkola powiedziały: „łał!