Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

House nie kłamał

Dr House debiutuje bluesową płytą

Jim Smeal / BEImages / BEW
Popularny doktor House, czyli Hugh Laurie, debiutuje 9 maja bluesową płytą. Już ją znamy i możemy zapewnić: grając i śpiewając w serialu, House nie udawał!

Słuchanie głosu doktora z serialu w zestawie bluesowych standardów robi na początku dziwne wrażenie. „Nie idziesz po ryby do dentysty, a do hydraulika po poradę finansową, więc czemu słuchać muzyki nagranej przez aktora?” - pyta zresztą sam Hugh Laurie w słowie wstępnym do tej płyty. To jedna z niepisanych zasad, które złamał. Jest białym Anglikiem z klasy średniej, w dodatku wykonującym zawód polegający na udawaniu, który bierze się za muzykę Czarnych z amerykańskiego Południa, tak szczerą, jak to tylko możliwe.

Zdarzają się jednak i wśród aktorów wyjątki. Z nagrywaniem muzyki nawiązującej do amerykańskiej tradycji – bliższej jazzu niż bluesa – nieźle radzi sobie Robert Downey Jr., Clint Eastwood grywa jazz, komponuje muzykę filmową i piosenki, a Jack Black z powodzeniem parodiuje rockowe schematy w duecie Tenacious D.

Hugh Lauriego też znamy z muzycznych parodii, nagrywanych ze Stephenem Fry'em. Ale ten album jest na poważnie. Poza tym gry na fortepianie uczył się wprawdzie od małego, ale dorastał w zupełnie innej tradycji (wszyscy wyżej wymienieni to aktorzy amerykańscy). Jego nauczycielka kazała mu grać jakieś „francuskie kołysanki i zabawne polskie tańce” (można wnioskować, że chodziło o Chopina). Kiedyś wprawdzie wpadła na nuty tradycyjnej pieśni „Swanee River”, ale gdy zobaczyła adnotację „negro spiritual”, ominęła ją – jak wspomina Laurie – szerokim łukiem. On sam ją odnalazł i grał. Poza usłyszanym w radiu klasykiem Williego Dixona, była jednym z jego pierwszych kontaktów z muzyką amerykańskiego Południa, która stała się bohaterką jego płyty.

Dziś szalone wykonanie „Swanee River” - w stylu boogie woogie, wersji spopularyzowanej przez Raya Charlesa – to jeden z najmocniejszych punktów albumu „Let Them Talk”.

Reklama