Nieznający portugalskiego Amerykanin, karykatura turysty w koszuli w palmy, nieopatrznie zapuszcza się na teren jednej z licznych w brazylijskim São Paulo dzielnic biedoty. Zachwyca się wielopiętrowymi tarasami zbudowanej z dykty prowizorki, bierze udział w spontanicznej imprezie w faweli. Ale już po chwili otaczają go ludzie z gangu i kradną wszystko, co ma jakąś wartość. Bohater, a wraz z nim siedzący przed ekranem gracz, lądują w ścieku, wśród stert śmieci i odpadków cywilizacji. To jednak nie może trwać długo – wygrzebujemy się ze starych telewizorów, połamanych plastikowych krzeseł ogrodowych (na całym świecie ten sam wzór) i opakowań po produktach reklamowanych w telewizji. Bo też nie mamy do czynienia ze zwykłym turystą: Max Payne, bohater gry wideo pod tym samym tytułem, niegdyś gliniarz w Nowym Jorku, aktualnie uzależniony od alkoholu i leków cyngiel do wynajęcia, przybywa do faweli, aby rozwikłać zagadkę.
Chce się dowiedzieć, kto i dlaczego nęka rodzinę Branco, milionerów, którzy z nawiązką opłacają jego pobyt w egzotycznym São Paulo. Bohater szybko znajduje pistolet i rusza w pościg za gangsterami. To brzmi jak początek świetnego scenariusza dla gry akcji. I tak jest w istocie – „Max Payne 3” już teraz zbiera znakomite recenzje, ma szanse na tytuł gry 2012 r. Ale to nie jedyny powód, dla którego warto się nad nią pochylić.
Poprzednie dwie części „Maxa Payne’a” (wydane w 2001 i 2003 r.) były po prostu efektownymi i trzymającymi w napięciu strzelankami, pozostającymi w klimacie opowieści noir o upadłym glinie, którego dotknęła życiowa tragedia (mafia morduje mu żonę i małą córeczkę). Producenci z Rockstar powierzyli część trzecią nowemu studiu z kanadyjskiego Vancouver, zdecydowali o zmianie klimatu i przeniesieniu miejsca akcji do São Paulo.