Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Jak z Zapolskiej

Dyrektor Agnieszka Glińska

Agnieszka Glińska. Zawsze robiła teatr psychologiczny oparty na literaturze, która głęboko wnikała w ludzką psychikę i relacje międzyludzkie. Agnieszka Glińska. Zawsze robiła teatr psychologiczny oparty na literaturze, która głęboko wnikała w ludzką psychikę i relacje międzyludzkie. Stefan Maszewski / East News
Agnieszka Glińska od 16 lat jest królową warszawskich teatrów. Reżyseruje, gdzie chce i co chce, dyrektorzy i aktorzy ją kochają, publiczność przychodzi. Teraz sama będzie dyrektorować.
Ekipa Glińskiej w spektaklu „Iluzje”, Teatr Na Woli w Warszawie. Od lewej: Dominika Ostałowska, Łukasz Lewandowski, Dorota Landowska i Krzysztof Stroiński.Jan Rolke/Forum Ekipa Glińskiej w spektaklu „Iluzje”, Teatr Na Woli w Warszawie. Od lewej: Dominika Ostałowska, Łukasz Lewandowski, Dorota Landowska i Krzysztof Stroiński.

Od połowy lat 90. kursuje, głównie rowerem, między Teatrem Powszechnym, Współczesnym, Dramatycznym, Narodowym, Ateneum, Na Woli i Collegium Nobilum, gdzie studenci aktorstwa grają wyreżyserowane przez nią spektakle dyplomowe. – Unikałam posiadania swoich miejsc – mówi. – Byłam jak Holly Golightly w podróży albo jak bohaterka „Czekolady”, która, gdy zawiał północny wiatr, brała dziecko pod pachę i wyruszała w drogę. W tym sezonie się zatrzymała. Zmyła mocny makijaż, włosy z ciemnych przefarbowała na miedzianorude. Zawsze dziewczęca, teraz jeszcze bardziej odmłodniała i trudno uwierzyć, że jej syn Franek w tym roku zdał maturę. Kiedyś w wywiadach mówiła, że jest smutniejsza niż jej spektakle, dziś się uśmiecha i snuje plany na kolejne sezony, które spędzi w jednym z nielicznych teatrów stolicy, w których jeszcze nie pracowała – w Teatrze Studio, gdzie została właśnie dyrektor artystyczną. Na Facebooku napisała: „Moja ekipa wymiata”.

Z Glińską nomadką żegna się spektaklem – nomen omen – „Pożegnania”, wyreżyserowanym w Teatrze Narodowym, adaptacją powieści Stanisława Dygata z 1948 r., o walce z konwenansem, tęsknocie za wolnością i końcu świata. Ulubione tematy Glińskiej.

Uwielbiam Dygata i Kornela Filipowicza. Jednak ten drugi bardziej inspiruje do filmu niż teatru – mówi. – A „Pożegnania” dlatego, że teraz jest dobry moment, żeby skupić się na tym, z czego wyrastamy. Ja się czuję ulepiona z XX w. Nie wyeliminuję tego za pomocą nowych gadżetów czy dzisiejszego trybu życia. Poza wszystkim to też przepiękna historia o niespełnieniu, o tym, że zawsze się marzy, idealizuje jakieś światy.

Polityka 37.2012 (2874) z dnia 12.09.2012; Kultura; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Jak z Zapolskiej"
Reklama