Na początku był... prezydent USA Barack Obama, zdalnie. Godzinę przed rozpoczęciem ceremonii zatweetował: "Happy #Oscars night", dołączając swoje zdjęcie w trójwymiarowych okularach na dowód, że imprezę będzie śledzić. Potem się zaczęło...
Seth MacFerlane ("najgorszy prowadzący w historii Oscarów" - jak sam siebie parokrotnie określał) - okazał się nie takim strasznym diabłem, jak go media wcześniej malowały. Twórca kpiącej z przywar Amerykanów kreskówki "Family guy", znany z tego, że gdy już zaczyna żartować, to nie ma dla niego świętości ani tematów tabu (ulubione wątki: Żydzi, niepełnosprawni i homoseksualiści), tym razem nie pokazał wszystkiego, na co go stać. Daleko mu było może jego poprzednika, stonowanego Billy'ego Crystala, ale obyło się bez większego skandalu, a impreza przebiegła w miarę poprawnie.
Zaraz po tym, jak - w kontekście dość krwawego filmu "Django" Quentina Tarantino, nominowanego w tym roku w wielu kategoriach - "zażartował" m.in. z przemocy domowej u piosenkarki Rihanny i jej narzeczonego, damskiego boksera Chrisa Browna, przeszedł szybko do rzeczy, czyli wprowadzenia do pierwszych kategorii....
[Zdobywców Oscarów w poszczególnych kategoriach prezentujemy w kolejności odczytywania ich podczas ceremonii wręczania statuetek. Gwoli uczciwości dodajmy, iż napięcie było stopniowane do ostatniej chwili - im bliżej końca, tym kategorie bardziej wyczekiwane.]
NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY:
Christoph Waltz ("Django")
Philip Seymour Hoffman ("