Dawniej ludzie z Atakamy patrzyli w niebo, na Drogę Mleczną, i widzieli rzekę. A w niej – zwierzęta. W ciemniejszych plamach dostrzegali lamę Yakana, ropuchę Hanpatu, węża Machacuay i lisa Atoqa. Od woli tych stworzeń zależały losy świata. Atoq schodził czasem z nieba i spijał wodę z oceanu. Gdyby tego nie robił, ziemię nawiedzałyby powodzie.
Dziś niektórzy mówią, że przyczyną obecnej suszy jest niekorzystny zbieg okoliczności: oceaniczny prąd Humboldta, powodowana przez niego inwersja mas powietrza oraz blokująca napływ wilgoci z Amazonii ściana Andów. Dlatego Atakama pozostaje najbardziej suchą pustynią świata. Średnia rocznych opadów w Antagofaście, leżącym nad Oceanem Spokojnym największym mieście regionu, to zaledwie milimetr. W wielu miejscach jedynym źródłem wilgoci jest pchana przez wiatr po wydmach mgła znad oceanu. Kiedy na tej ciągnącej się tysiąc kilometrów pustyni w północnym Chile testowano prototypy sond, które potem wysyłano na Marsa, nie wykryły żadnych oznak życia. Ciała na niej chowane w ciągu paru lat ulegają mumifikacji. Woda nie jest naturalnym bogactwem Atakamy. Ale są jeszcze ziemia i niebo.
Chlorek sodu, związki siarki, potasu, magnezu, boru, azotu, litu i wreszcie rudy miedzi od dwóch wieków przyciągają przemysłowców, a za nimi – nomadyczne plemiona ubogich górników, zwykle Indian, którzy odporność na tutejszy klimat noszą w genach. Na pustynię zjeżdżają też astronomowie – z tych samych powodów, dla których ludzie zwykle jej unikają: przejrzystej atmosfery, braku większych miejscowości, których światła i fale radiowe utrudniają obserwacje nieba, i dla trzystu bezchmurnych dni w roku, tak pewnych jak amen w pacierzu.