Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Oliwienie maszynerii

Jak zszyć cztery Europy

Mirosław Gryń / Polityka
Choć dziś wszędzie w Unii możemy kupić te same kafelki, sery, buty czy auta, to „wspólny rynek” jest wciąż wspólny głównie na papierze. W praktyce pełen jest barier.

W miarę dojrzałą konstrukcją jest dziś jedynie wspólny rynek towarów. Ze zniesienia wszelkich barier dla handlu towarowego nie wynika, że wszystko gra, bo produkuje się przecież coraz to nowe towary w odpowiedzi na innowacje i zmiany gustów. Okazuje się, że niczym grzyby po deszczu wyrastają wciąż nowe przeszkody w postaci praktyk licencyjnych, nowych przepisów technicznych i administracyjnych na szczeblu narodowym, które producentom zatruwają życie, a klientów pozbawiają bogatszego wyboru. Aby w pełni wykorzystać potencjał wspólnego rynku, potrzeba lepszej standaryzacji, logistyki, transportu i ochrony własności intelektualnej. Wystarczy powiedzieć, że koleje w ramach Unii rządzą się rozmaitymi systemami sygnalizacji, co utrudnia używanie tego samego taboru w różnych krajach. Różnią się dokumenty spedycyjne, odmienne jest prawo patentowe.

Europejczycy nie migrują

Iluzją pozostaje mobilność siły roboczej. Wprawdzie każdego roku około 350 tys. obywateli krajów Unii zawiera małżeństwo z obywatelem innych krajów Unii, wprawdzie każdego roku 180 tys. studentów w ramach programu Erasmus przenosi się z kraju do kraju i wielu pozostaje poszukując pracy, ale i tak wiele barier utrudnia życie w tej wspólnocie. Wspólny rynek pracy komplikują zarówno oczywiste bariery kulturowe, językowe, mieszkaniowe czy rodzinne, jak i rozmaite przeszkody prawne.

Debaty nad ratyfikacją konstytucji i traktatu lizbońskiego pokazały także, że dla sporej części społeczeństw Europy migracja pracowników powoduje spadek płac, utratę pracy przez własnych obywateli i stanowi ciężar dla systemu opieki socjalnej.

Polityka 32.2010 (2768) z dnia 07.08.2010; Rynek; s. 43
Oryginalny tytuł tekstu: "Oliwienie maszynerii"
Reklama