Międzynarodowy Instytut na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju (IISD) wyliczył, że tylko w 2011 r. pomoc do ich produkcji wynosiła 10 mld euro. Dzięki tym pieniądzom udział bio w całym rynku paliw wyniósł około 4,5 proc., w Polsce jest nawet wyższy. Gdyby UE chciała nadal realizować założony przed laty cel, by do 2020 r. wskaźnik ten osiągnął 8,6 proc., podatnicy musieliby wyłożyć kolejne 28,8- 33,1 mld euro. Tylko po co?
Biopaliwa nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Nie pomagają zahamować ocieplenia klimatu, bo powodują jeszcze wyższą emisję dwutlenku węgla niż tradycyjne paliwa. Windują ceny żywności, ponieważ o pszenicę, kukurydzę czy trzcinę cukrową i olej konkurują z ludźmi także maszyny. Płacimy więc za to, że sami sobie szkodzimy.
Autorzy raportu twierdzą, że jeśli Unia nie zmieni dotychczasowej polityki wspierania biopaliw, którą usilnie forsuje lobby rolnicze, to w 2020 r. emisja gazów cieplarnianych będzie większa aż o 31-35 mln ton dwutlenku węgla rocznie. Biodiesel i bioetanol zatrują nam powietrze bardziej, niż 29 mln dodatkowych samochodów, napędzanych tradycyjnym paliwem.
O tym, że usilne forsowanie biopaliw okazało się największą wpadką nowoczesnej Europy, wiemy od dawna. Niestety, Unia Europejska jest jak ogromny transatlantyk. Zanim zmieni kurs, musi zatoczyć wielkie koło. Bardzo kosztowne dla podatników.