Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Lewą ręką nie robię

Rozmowa z Markiem Karewiczem, fotografikiem

Marek Karewicz, artysta fotografik specjalizujący się w zdjęciach muzyków jazzowych i rockowych. Marek Karewicz, artysta fotografik specjalizujący się w zdjęciach muzyków jazzowych i rockowych. Krzysztof Jarczewski / Forum
Fotografowałem tych, których lubiłem. Paru osobom powiedziałem, że nie mam dla nich czasu - mówi Marek Karewicz.
Andrzej Kurylewicz na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, 1962 r.Marek Karewicz/Forum Andrzej Kurylewicz na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, 1962 r.

Cezary Łazarewicz: – Dlaczego nie został pan muzykiem jazzowym? Grał pan przecież na kontrabasie i lubił jazz?
Marek Karewicz: – Kontrabas był duży i ciężki. Trudno woziło się go na skuterze, więc szybko przerzuciłem się na trąbkę. Grałem na niej trochę w zespole Six Boys Stompers, który z kolegami założyłem w latach 50. Przez pewien czas grał z nami na saksofonie Michał Urbaniak. Niestety, wyrzuciłem go z zespołu, bo podczas koncertów popijał wódkę, którą chował w wazoniku na scenie. Grałem więc jazz, ale nie byłem dobrym muzykiem i czułem, że nie jest to moje powołanie.

Postawił pan na fotografię?
Chodziłem wtedy do szkoły fotograficznej w Warszawie i robiłem zdjęcia wszystkiego, co się trafiło. Moim nauczycielem był Benedykt Dorys, który przed wojną wykonywał m.in. kobiece akty. To on mnie zainspirował mówiąc, że jeśli chcę fotografować profesjonalnie, muszę się w czymś wyspecjalizować.

I wybrał pan bliski sobie jazz.
A miałem robić akty? W życiu nie zrobiłem żadnego aktu, bo jak się panienka rozebrała, to po co ją fotografować? Konie mnie nie interesowały. Ani pejzaże. Od razu pomyślałem o jazzie. To był 1958 r., byłem już zarażony jazzem. Kilka lat wcześniej kolega, którego ojciec był kierowcą w polskiej ambasadzie w Waszyngtonie, przywiózł z Ameryki gramofon i płytę, której wspólnie słuchaliśmy; Anita O’Day śpiewała na niej piosenkę „Drummer Men”. To zdarzenie zafascynowało mnie w sposób nieodwracalny. 30 lat później spotkałem Anitę w Niemczech.

Polityka 14.2011 (2801) z dnia 02.04.2011; Coś z życia; s. 94
Oryginalny tytuł tekstu: "Lewą ręką nie robię"
Reklama