Polskie hokeistki po raz pierwszy w historii wystartowały w Mistrzostwach Świata Hokeja na Lodzie Kobiet. I wygrały. Rozgrywki piątej, najsłabszej dywizji odbyły się w Bułgarii (14–19 marca). Polki zmierzyły się z gospodyniami turnieju oraz Hiszpankami, Irlandkami i Turczynkami. Towarzystwo jak na hokej dość oryginalne. Przestaje jednak dziwić, jeśli przyjrzeć się realiom polskich rozgrywek kobiecego hokeja.
Jedna w dwóch
– Nie mamy wąsów ani przesadnie rozwiniętych muskułów, nie ważymy 120 kg. Jesteśmy całkiem normalne – mówi Katarzyna Lepianka, drobna szatynka z pomalowanymi na krwistą czerwień paznokciami. Na co dzień studiuje administrację na Uniwersytecie Warszawskim. Zajęcia na uczelni stara się godzić z obowiązkami bramkarki HUKS Warszawa i KTH Krynica. – No tak, można powiedzieć, że stoję w dwóch bramkach jednocześnie.
Hokejem zainteresowała się kilka lat temu, kiedy obserwowała trening męskiej drużyny. Postanowiła skrzyknąć koleżanki i znaleźć trenera. To pierwsze jej się udało, z tym drugim było więcej problemu. – Każdy pytał, co umiemy. A my nie umiałyśmy nic – nawet jazdy tyłem. Gdy im to mówiłyśmy, zaczynali się śmiać.
W końcu się udało, rozpoczęły treningi, po kilku miesiącach chciały wziąć udział w pierwszych poważnych zawodach. – Trener powiedział, że przegramy wszystkie mecze i stracimy tylko czas, pieniądze i zapał. Ale my się uparłyśmy. Znalazłyśmy innego, który zgodził się pojechać i nami zaopiekować. Bo żadna z nas nie była wtedy pełnoletnia.
To był 2006 r., mistrzostwa Polski. Kasia wspomina zwłaszcza jeden mecz z toruńską drużyną: – Świetnie nam wtedy poszło.