Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Smoki i przyczajone tygrysy

Faworyci Euro 2012

Najdroższy piłkarz świata - Cristiano Ronaldo, Portugalia. Najdroższy piłkarz świata - Cristiano Ronaldo, Portugalia. Andres Kudacki/AP Photo / EAST NEWS
Wielka trójka faworytów Euro 2012 to Hiszpania, Holandia i Niemcy. Ale w mistrzostwach Europy już nieraz zdarzał się skok po tytuł z drugiego planu. Przedstawiamy szanse 12 finalistów, którzy mają przyciągnąć kibiców i zapewnić sukces największej imprezie w historii Polski. Grupę A, w której zagramy, przedstawimy wkrótce.
Trener drużyny Niemiec Joachim Loew.Imago SportFotodienst/EAST NEWS Trener drużyny Niemiec Joachim Loew.
Mario Balotelli, Włochy.Andrew Yates/AFP/EAST NEWS Mario Balotelli, Włochy.
Robin van Persie, Holandia.Ben Stansall/AFP/EAST NEWS Robin van Persie, Holandia.
Luka Modrić, Chorwacja.Charlie Crowhurst/EAST NEWS Luka Modrić, Chorwacja.

Grupa B

Dania
Skromni jak boczek

Mało kto widzi ich w ćwierćfinale, a trenera Mortena Olsena dobry humor nie opuszcza. Gościł w Warszawie dzień po tym, jak Barcelona rozbiła się o ścianę ustawioną przez Chelsea w półfinale Ligi Mistrzów, i zapytany, czy ta taktyka obronna jest dla niego inspirująca w perspektywie spotkań w Euro, odpowiedział bez wahania: – Nie ma mowy. W kraju by mi tego nie wybaczyli.

Przekonanie, że lepszego selekcjonera Dania nie może mieć – trwa tam niezależnie od wyników. Olsen pracuje z kadrą od 2000 r. Wciąż wierzy w potęgę tzw. futbolu totalnego i przenosi to na grę kolejnych pokoleń piłkarzy. Po nieudanym mundialu w RPA podziękował znudzonym i nie dość zaangażowanym. Kadrę trzeba było montować na nowo, znalazło się w niej miejsce i dla młodych głodnych, i dla nieco zapomnianych wcześniej. Eksperyment wypalił, Dania eliminacje skończyła na pierwszym miejscu, m.in. przed Portugalią.

Siłą tego zespołu jest entuzjazm oraz poskromione – na rzecz zespołu – gwiazdorskie ambicje. Jak Duńczykom idzie, to tylko im klaskać, choć ofensywne ustawienie to miecz obosieczny. Wiara, że jedyna droga do celu wiedzie przez atak, może okazać się naiwna, zwłaszcza gdy po drugiej stronie stają Niemcy czy Holendrzy. Na wszelki wypadek piłkarze Olsena, pytani o szanse, spuszczają wzrok. W końcu mówi się, że skromność jest tak duńska jak boczek.

Holandia
Pomarańczowa orkiestra

Dwa lata temu Holendrzy wymęczyli wicemistrzostwo świata, idąc do celu po trupach i budząc niesmak kibiców, kojarzących wcześniej holenderską piłkę z polotem i fantazją. Sam Johan Cruyff powiedział wtedy, że tego, co reprezentacja pokazała, nie można nazwać inaczej niż antyfutbolem.

Nie wiadomo, czy trener kadry Bert van Marvijk wziął sobie do serca słowa wyroczni holenderskiego futbolu, czy doszedł do wniosku, że marnowanie takiego ofensywnego potencjału to grzech. Klaas-Jan Huntelaar – król strzelców Bundesligi, Robin van Persie – król strzelców Premiership, do tego jeszcze niestrudzony pracuś Dirk Kuyt i geniusze środka pola – Rafael van der Vaart, Wesley Sneijder i przede wszystkim wielki odludek Arjen Robben. Plejada generałów. Kiedyś wodzowskie ambicje rozsadzały reprezentację ku niesmakowi rodaków. Teraz wreszcie grają jak orkiestra.

Wyniki losowania turnieju finałowego van Marvijk przyjął z kwaśną miną. Ostatnio zmartwień mu przybyło, bo z powodu kontuzji wypadł ze składu podstawowy lewy obrońca Erik Pieters. Ciekawe, co trener wymyśli na fazę grupową turnieju. Rzucanie się z otwartą przyłbicą na Portugalczyków, a zwłaszcza Niemców, może przynieść opłakane skutki, z drugiej strony – powtórka z antyfutbolu raczej nie wchodzi w grę. Tak czy siak: ćwierćfinał bez Holandii to byłaby sensacja.

Niemcy
Róg obfitości

To będzie pierwszy turniej, na którym o multikulturowej reprezentacji Niemiec będzie można powiedzieć: dojrzała i gotowa do zwycięstw. Oczekiwania kibiców i fachowców znad Renu podsumował niedawno Franz Beckenbauer, wciąż szara eminencja tamtejszego futbolu: „Ta drużyna daje nam wszystkim wiele radości. Czekamy na sukcesy”.

Taki apetyt nie dziwi. Wszak Niemcy pod batutą Joachima Loewa przeszli przez kwalifikacje nie tracąc nawet punktu, a przed dwoma laty byli najbardziej porywającym zespołem mundialu w RPA, mimo że przed turniejem spadła na nich plaga kontuzji. Loew dał szansę młodym, a ci oczarowali umiejętnościami i dojrzałością. Teraz bohaterowie z RPA okrzepli, a już napiera kolejna fala 20-latków. Konkurencja w drużynie narodowej jest taka, że sporadycznie szansę na grę dostawał Marco Reus, nawet po tym, jak obwołano go najlepszym niemieckim piłkarzem Bundesligi ubiegłego sezonu.

Poza obecnością w grupie śmierci Loew nie ma innych zmartwień. Drużyna narodowa znów jest mocna i modna.

Portugalia
Długi cień Cristiano

Kiedy ma się najdroższego piłkarza świata, to wcale nie gwarantuje bezproblemowego życia. Gdy Cristiano Ronaldo kicha, cała reprezentacja ma zapalenie płuc. W Realu Madryt błyszczy, ale kadrze daje mniej, niż się od niego wymaga. To go frustruje, napełnia pretensjami do całego świata i odbija się na reszcie drużyny. Dla 28-letniego gwiazdora będzie to już piąty wielki turniej z reprezentacją. Z wyjątkiem debiutu w 2004 r. na Euro przed własną publicznością, zawodził.

Reprezentacja jest rozchwiana między kłopotem bogactwa w ataku a dziurawą obroną. W eliminacjach Portugalczykom cztery gole strzelił Cypr, trzy Islandia. Wśród znawców piłki panuje przekonanie, że kłopoty w defensywie selekcjoner Paulo Bento sprawia sobie na własne życzenie. Skonfliktował się z podstawowymi obrońcami – José Bosingwą i Ricardo Carvalho – i deklaruje, że póki on jest trenerem, oni więcej w drużynie narodowej nie zagrają.

Portugalczycy listę pretensji wobec trenera mają długą: że stawia na swoich faworytów, niezależnie od aktualnej formy, stosuje zasadę dziel i rządź oraz wybiera nazbyt zachowawczą taktykę. Już mało kto pamięta, że w jednym z pierwszych spotkań po objęciu przez Bento posady, niemal dwa lata temu, Portugalia zdemolowała Hiszpanię 4:0.

Grupa C

Chorwacja
Małe jest silne

Chorwacka liga to wciąż grajdoł z rozpadającymi się stadionami (poza zmodernizowanymi niedawno obiektami w Splicie i Zagrzebiu), śladowym zainteresowaniem kibiców, upokorzeniami dostarczanymi przez kluby w Europie. (Bilans mistrza kraju Dinama Zagrzeb w ostatniej edycji Ligi Mistrzów to 6 porażek w 6 meczach; bramki 3–22).

Tymczasem reprezentacja gra w prestiżowych turniejach, ciągnie za nią karawana fanów zjednoczonych pod zdjętą z narodowej flagi biało-czerwoną szachownicą, śpiewająca: „jesteśmy mali, ale jest nas wielu”. Chorwaccy piłkarze to wciąż marka, a gdy przychodzi do licytacji, w grę wchodzą miliony. Cena wywoławcza za jednego z niewielu kadrowiczów wciąż grających w kraju, Mladena Badelja, sięga 20 mln euro, a poprzedniego lata Tottenham Hotspur odrzucił ofertę 40 mln funtów od Chelsea Londyn za pomocnika Lukę Modricia. Udana promocja na Euro równać się będzie podbiciu stawki.

O dobrą reklamę swoich podopiecznych dba trener Slaven Bilić – magister prawa, poliglota o aparycji gwiazdy rocka, jeden z członków drużyny, która zawojowała serca na mundialu we Francji (III miejsce). Kadrowicze są wpatrzeni w niego jak w obrazek; podczas trwającej już siódmy rok przygody z kadrą dwa razy napomykał o dymisji, ale zostawał – na prośbę zawodników. Niedawno zdradził, że po Euro, bez względu na wynik, kończy pracę z kadrą. Spodziewany kierunek: liga angielska. Spodziewana podwyżka: co najmniej dziesięciokrotna.

Hiszpania
Trochę zardzewiali

Przyjęło się uważać, że nad hiszpańskim imperium futbolu słońce nigdy nie zachodzi. Może i tak, ale ostatnio chmur przybywa. Real Madryt i Barcelonę przymierzano do finału Ligi Mistrzów, ale obaj potentaci polegli w półfinałach. Wprawdzie eliminacje do Euro mistrzowie świata przeszli bez straty punktu, ale w meczach towarzyskich zdarzało im się doświadczać pogromów. Do tego jeszcze lista nieobecnych albo niepewnych się wydłuża: już wiadomo, że nie pojedzie na turniej generał obrony Carles Puyol. Prawdopodobnie zdąży się wykurować David Villa, najskuteczniejszy strzelec w dziejach narodowej drużyny, ale nie grał w piłkę przez ostatnie pół roku. Kolejny napastnik, Fernando Torres, po przeprowadzce do Chelsea wciąż jest mało skuteczny. Znawcy pocieszają: machinę Hiszpanii napędzają pomocnicy, ludzie do strzelania goli się znajdą.

Mistrzowska reprezentacja wydaje się też z lekka zardzewiała. Po triumfach na poprzednim Euro i mundialu wiele padło słów o niedoścignionej hiszpańskiej szkole futbolu. Cały świat deklarował chęć nawrócenia się na tamtejszy system, którego fundamentem jest budowanie drużyn w kolejnych kategoriach wiekowych w podobnym duchu, co zapewnia piłkarzowi harmonię rozwoju. Sam trener kadry Vincente del Bosque przyznawał, że największym atutem kadry jest silne szerokie zaplecze, ale ostatnio dopływ świeżej krwi do reprezentacji jest umiarkowany. Następcy nie dorośli do poziomu mistrzów czy też mistrzom trudno zwolnić miejsce?

Irlandia
Nie gramy w La Scali

Już sam awans, po wygranych barażach ze słabiutką Estonią, był na zielonej wyspie świętem; Irlandii nie było na wielkim turnieju od mundialu w Korei i Japonii w 2002 r. Reprezentacja tkwi jednak w stagnacji. Wciąż opiera się na kilku graczach grubo po trzydziestce, a wychowywanie następcy dla najlepszego strzelca w dziejach narodowej drużyny (53 gole), Robbiego Keane’a, idzie tak opornie, że jego pozycji nie zachwiała nawet emigracja do ligi amerykańskiej.

Z drugiej strony irlandzki futbol nie upadł jeszcze tak nisko, by nie zebrać dwóch tuzinów ludzi, którzy mają miejsce w składach przeciętnych zespołów Premiership. Prezentują tam stare, sprawdzone rzemiosło, czyli waleczność, poświęcenie i dobrą organizację gry.

Zanosi się na to, że mecze Irlandczyków będą ciężkostrawne. Prowadzący ich Włoch Giovanni Trapattoni, piewca catenaccio, człowiek, który był trenerem, gdy żadnego z jego podopiecznych nie było jeszcze na świecie, pomny doświadczeń sprzed ośmiu lat, zapowiada, że jego drużyna chce być Grecją 2012 r. I czasem jeszcze dodaje: kibicu, jeśli szukasz piękna, idź do La Scali.

Włochy
Rozbrajanie bomb

Po klęsce na mistrzostwach świata w RPA (ostatnie miejsce w grupie, nawet za Nową Zelandią), którą obwołano „najczarniejszym i najbardziej wstydliwym momentem w dziejach calcio”, nad naprawą reprezentacji obradowały jeden po drugim sztaby kryzysowe – nowym selekcjonerem został Cesare Prandelii.

Uśmiech nie schodzi mu z twarzy, a Euro potraktował jak wielki poligon doświadczalny – dał szansę aż 41 graczom. W kwalifikacjach włoska defensywa znów była skałą (straciła tylko 2 gole w 10 meczach), co stało się dla tamtejszych znawców piłki powodem do ogłoszenia renesansu reprezentacji.

Prandelli prowadzi kadrę zupełnie nie po włosku: nie boi się eksperymentów. Najpierw budował atak wokół Antonio Cassano, ale piłkarz nie wrócił do formy po operacji serca. Wobec tego trener swoim mężem zaufania ogłosił potomka imigrantów z Ghany Mario Balotellego, piłkarza genialnego, ale poza tym skrzyżowania nieprzewidywalności i niedojrzałości. Na głosy przestrogi Prandelli odpowiada: nie takie bomby rozbrajałem.

Grupa D

Anglia
Wstrząśnięci, niezmieszani

Cztery miesiące przed Euro w angielskiej kadrze nastąpiło trzęsienie ziemi – ze stanowiska selekcjonera zrezygnował Fabio Capello, urażony podjęciem ponad jego głową decyzji o pozbawieniu kapitańskiej opaski Johna Terry’ego, za rzekome rasistowskie odzywki wobec Antona Ferdinanda, podczas ligowego meczu.

Reprezentację przejął Roy Hodgson: mól książkowy, poliglota o lordowskich manierach, w trenerskiej branży od 36 lat. Na wymyślenie strategii, mianowanie nowego kapitana, zaplanowanie życia bez Wayne’a Rooneya (nie zagra w dwóch pierwszych meczach grupowych), znalezienie sposobu na odbudowę obronnego duetu Terry-Rio Ferdinand (brat Antona) oraz rozpracowanie rywali trener będzie miał niecały miesiąc, bo aż do końca sezonu ligowego wiązały go obowiązki w West Bromwich Albion.

O Hodgsonie mówi się: fachowiec pierwszej wody, doświadczony w pracy za granicą, świetnie dogadujący się z piłkarzami, ale w pracy przewidywalny, zachowawczy. Nominacji nie towarzyszył entuzjazm, można było odnieść wrażenie, że jego największy grzech polega na tym, że nie jest Harrym Redknappem, który był faworytem kibiców i mediów po tym, jak z Tottenhamu Hotspur zrobił porywający zespół. Hodgson ma ten komfort, że oczekiwania mu nie ciążą: obecną reprezentację uważa się za najsłabszą od kilku dekad.

Francja
Wiatr odnowy

Koniec z kaprysami, buntami, bojkotowaniem mediów, zdziczeniem obyczajów. Francuska kadra, po katastrofie na mundialu w RPA, której następstwem stało się publiczne pranie brudów, jest teraz odmłodzona, skromna i przede wszystkim zwycięska.

Pod wodzą Laurenta Blanca, z racji zasług dla rodzimego futbolu zwanego Prezydentem, Trójkolorowi nie przegrali kolejnych 18 spotkań; żaden z finalistów Euro nie może się pochwalić taką serią. Wygrali swoją grupę eliminacyjną, a w sparingach pokonali m.in. Anglię, Brazylię, a ostatnio Niemcy. Ale medal ma i drugą stronę: w kwalifikacjach nie zachwycali, o bezpośredni awans drżeli do ostatnich minut meczu z Bośnią, brakowało też przywódcy z prawdziwego zdarzenia. Opaska kapitańska przechodziła z rąk do rąk, dopiero niedawno Blanc powierzył ją bramkarzowi Lyonu Hugo Llorisowi.

We Francji reprezentację wciąż postrzega się przez pryzmat tego, jaka była, a nie jaka jest. Na Stade de France zdarzały się gwizdy już po pięciu minutach spotkania. Taka to już tamtejsza natura: dzielić włos na czworo. Blanc też się musiał nasłuchać. Nie podobało się, że podsuwa kandydatom do kadry test psychologiczny, nie szczędzono uszczypliwości, gdy ofertę dołączenia do sztabu szkoleniowego odrzucili koledzy Blanca z boiska: Zinedine Zidane i Fabien Barthez. Ostatnio selekcjoner często daje do zrozumienia, że prawdziwym wyzwaniem byłaby dla niego praca w zagranicznym klubie.

Szwecja
Trzy Korony wracają na wyżyny

Po wstrząsie, jakim był dla Szwedów brak awansu do mundialu 2010 r., reprezentacja wróciła do formy. Na Euro zakwalifikowała się bezpośrednio jako najlepszy z zespołów z drugich miejsc, pokonując w decydującym spotkaniu Holandię.

Te eliminacje pokazały nowe oblicze drużyny Trzech Koron: zachowawczą grę, która przez lata była jej znakiem rozpoznawczym, nowy trener Erik Hamren zastąpił futbolem ofensywnym, miłym dla oka. W eliminacjach Szwedzi zdobyli 31 goli, skuteczniejsi byli tylko Holendrzy i Niemcy.

Hamren, wcześniej z sukcesami prowadzący skandynawskie kluby, ale bliżej w Europie nieznany, swoje porządki w kadrze zaczął nie od taktycznej rewolucji, ale od wyciągania każdego z piłkarzy na rozmowy i przekonywania, że kadra nie musi być złem koniecznym, ale miejscem, dla którego chce się pracować.

Trener rozwiązał też problem ze Zlatanem Ibrahimoviciem, boiskowym geniuszem o ego niemieszczącym się w żadnej drużynie, uczciwie pracującym na swój wizerunek mąciwody. Ogłosił go kapitanem i wyraźnie powiedział, że kontestowanie jego roli w reprezentacji mija się z celem. A lokalni dziennikarze zaraz wyliczyli, że reprezentacja bez Zlatana wygrywa mniej więcej dwa razy częściej niż z nim.

Ukraina
Kozackie marzenia

Dzieje udziału reprezentacji Ukrainy w mistrzowskich turniejach są krótkie: mundial w 2006 r., gdzie doszli do ćwierćfinału. W Euro nie grali nigdy, a teraz, podobnie jak Polska, korzystają z przywileju gospodarza i dzielą z nami podobne zmartwienie: jak ocenić wartość drużyny, która meczu o punkty nie grała prawie dwa i pół roku? W pięciu ostatnich spotkaniach Ukraina cztery razy wygrała, do tego zremisowała z Niemcami. Nie tak dawno zdarzały się jednak reprezentacji chwile wstydu, jak 1:4 z Francją czy 0:4 z Czechami. Podnoszącym alarm trener Oleg Błochin powtarzał: dajcie mi eksperymentować.

Błochin, najlepszy piłkarz w dziejach ukraińskiego futbolu, pracował już z kadrą wcześniej, teraz musi sprostać narodowym nadziejom. A te są iście kozackie: najlepsza czwórka. Presję wywiera ulica, politycy i oligarchowie, którzy sfinansowali dużą część turniejowej infrastruktury, a wcześniej, w ramach kosztownego hobby, postawili na nogi kluby opuszczone po upadku ZSRR przez dobrych państwowych wujków.

Pompowanie milionów działa. Ukraińskie kluby od lat liczą się w europejskich pucharach.

Polityka 20.2012 (2858) z dnia 16.05.2012; Ludzie i Style; s. 106
Oryginalny tytuł tekstu: "Smoki i przyczajone tygrysy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną