Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Złowieszcz narodowy

Kawiarnia literacka

My tu pitu-pitu, a tymczasem ksiądz Bashobora na stadionie wypędzał duchy i uzdrawiał, miesięcznik „Egzorcysta” trąbi zaś o nawiedzonych przez jogę, bioenergoterapię i muzykę metalową (oraz o kompletnie zdrowych lewitujących zakonnikach i świadkach występowania aniołów).

Nawiedzenia są modne, nawiedzenia są hitem sezonu. Prawdziwi hipsterzy byli nawiedzeni już dwa lata temu.

Złe może w nas wniknąć w najrozmaitsze sposoby: poprzez andrzejkowe wróżby czy maskotkę Hello Kitty; z żywotów świętych wiadomo, że pewna zakonnica została opętana, kiedy zjadła z grządki listek sałaty, nie uczyniwszy nad nim znaku krzyża. Najpewniejszą jednak metodą jest okultyzm, zwłaszcza wywoływanie duchów – tu sukces murowany, opętanie jak amen w pacierzu. Świadków na to wiele, o czym można wyczytać i w durnych pisemkach, i w mądrych pismach, zwłaszcza u Jarosława Marka Rymkiewicza, który od lat pisze o wsłuchiwaniu się w duchy, o najzupełniej rzeczywistym duchów obcowaniu, o wnikaniu naszych wielkich przeszłych w obecnych, tak jak opisywał to rejent z Antoszwińciów i domorosły herezjarcha Andrzej Towiański.

Rymkiewicz – którego książki ogromnie zresztą lubię i cenię – do tego stopnia stał się ofiarą szlajających się po Polszcze demonów, że z wiekiem sam chyba uwierzył w odgrywaną rolę naraz wieszcza, mędrca, guślarza, magnetyzera i – mówiąc po towiańsku – pochwy, w którą wszedł duch wyższy.

Niedawno hipnotyzował czytelników w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Powiedział tam między innymi, że książka „Reytan” sama za niego zdecydowała, że ma być książką o zdradzie. „Ja nad jej myśleniem, nad jej pomysłami słabo panowałem”wyznaje z rozbrajającą szczerością, po czym dodaje, że takiej książki właśnie Polacy sobie życzyli. A Rymkiewicz, który ma stałe łącze z Polakami, wyczuł to i napisał wedle życzenia.

Polityka 32.2013 (2919) z dnia 07.08.2013; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Złowieszcz narodowy"
Reklama