W snach to jeszcze cały czas mam swoją własną nogę. Jak uda mi się zasnąć, to śni mi się tamten inny świat. Że normalnie chodzę, a nawet boksuję. A przecież ja już od dawna nie boksuję. Albo śni mi się, że do pracy idę, a samochodem jeździłem. Analizowałem nawet, czy to przypadkiem właściwe jest, że śni mi się bardziej ten świat dawny. Wiadomo, że jak funkcjonuje się w innym wymiarze, gdzie jest ciekawiej i lepiej, a tu się budzisz bez nogi, to co rano są problemy.
Takiego snu bez nogi to jeszcze nie miałem. Widać podświadomie jeszcze tego nie zaakceptowałem. Raz nawet po kolejnej operacji w Niemczech miałem takie wybudzenie z wrażeniem, że mam nogę. Ucieszyłem się. Myślę sobie, pewnie pod łóżkiem położyli. I próbowałem sobie to jakoś w głowie poukładać. Bo kojarzyłem, że nogi nie było, a tu czułem, że się znowu pojawiła. Myślałem, że z tą amputacją to zły sen jakiś. Po prostu obudziłem się w samolocie do Afganu i jeszcze wszystko przede mną [patrz na końcu artykułu przypis 1]. A to już była moja końcówka, bo dopiero co mnie z tego Afganistanu zwieźli.
Tak na co dzień to ta moja dawna noga też mi towarzyszy. Ale to już nie jest takie przyjemne jak we snach. O, na przykład teraz to czuję piętę. Boli, jakby ją ktoś ciął piłą. Innym razem to ból jest taki, jakby ktoś szorował nogą po chropowatym betonie. Albo jakby ktoś ją miażdżył. To różnie jest w różne dni. Najgorzej na początku było. Przez pierwszych pięć dni bolało tak między 7 a 8. Ból się tak liczy. Zero to nic nie boli. A 10 to też nic, bo z bólu po prostu tracisz przytomność.