Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Życie z rurką

Chorzy na Crohna. Po diagnozie rzucają się na życie zaciekle

Simone van der Koelen / Unsplash
Tłumią strach i próbują żyć szczęśliwie. Jeśli umieją. Ci z crohnem.
Małgorzata Lewandowska-Fared z córką Amirą i prof. Markiem Pertkiewiczem, jednym z nielicznych fachowców od leczenia crohna.Tadeusz Późniak/Polityka Małgorzata Lewandowska-Fared z córką Amirą i prof. Markiem Pertkiewiczem, jednym z nielicznych fachowców od leczenia crohna.

Barbara Krajewska – rozbrykana, zbuntowana, nieduża. 32 lata, a wygląd gimnazjalistki. Będzie zawsze szczupła. Czy widział kto krona przy kości? Nie, i nie zobaczy.

Ojca Barbary długo leczono na korzonki, aż okazało się, że bóle są od raka jelita grubego. Dziadek też miał raka, ale jelita cienkiego. Nie dożyli 50 lat. Przed śmiercią ojciec dowiedział się, że Barbara też choruje. Bolał ją brzuch, miała gorączkę i biegunki. Przeleżała w szpitalu kilka miesięcy. Schudła 20 kg. Skóra i kości. Lekarze zastanawiali się: może pasożyt. Wyniki krwi miała dobre, ma do dziś. Więc pewnie nerwica. Albo anoreksja; w 16 roku życia to się dziewczynom zdarza. Biorą na przeczyszczenie i dlatego z nich leci. Barbara zaczynała w końcu myśleć, że może jej się wydaje, że ma biegunkę z krwią.

Tułała się po szpitalach półtora roku i ciągle tylko anoreksja. Aż endokrynolożka ze szpitala przy Niekłańskiej zatelefonowała do znajomego gastrologa w innym mieście. Zalecił badanie, które nikomu wcześniej nie przyszło do głowy – kolonoskopię. Okazało się, że to choroba Leśniowskiego-Crohna. Autoimmunologiczna. Organizm atakuje jelito cienkie. System odpornościowy, zamiast bronić własnych kiszek, rzuca się na nie. Stają się sztywne i fragmentami owrzodzone. Kron musi brać leki, żeby system osłabić, ale wtedy atakują go różne infekcje – błędne koło.

Kron nie może się denerwować. A Barbarze wszystko zwaliło się naraz. Matura, egzamin na rusycystykę, śmierć ojca: morze stresu. Kron się rozbuchał. Barbara ważyła 20 kg, jej szyja nie miała siły nosić głowy.

Ojciec Barbary umarł w listopadzie, a w grudniu włączono jej sztuczne żywienie pozajelitowe. W skrócie Ż.P. Bo w kronie sztywne kiszki nie wchłaniają wartości odżywczych z jedzenia. Żołądek trawi, stara się, wydziela soków trawiennych więcej, niż trzeba, posyła jedzenie do jelit, a ono przelatuje przez nie prawie bez pożytku, coś tam wchłaniają, ale tyle, że człowiek umarłby z głodu.

Polityka 37.2013 (2924) z dnia 10.09.2013; kraj; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Życie z rurką"
Reklama