W przeciwieństwie do innego kandydata republikańskiego Mitta Romneya, dziedzica zamożnej politycznej dynastii, Tim Pawlenty ma pochodzenie robotnicze – jego ojciec był kierowcą ciężarówki, a on sam ukończył college jako pierwszy z rodziny. Na studiach, pod wpływem obecnej żony Mary, przeszedł z katolicyzmu na ewangelikalizm. Daje mu to przepustkę do religijnej prawicy republikanów, a nawet do Tea Party, z ich populizmem i niechęcią do świata elit. Sympatycy chcą, by był alternatywą dla Romneya – rzecznika wielkiego biznesu i Wall Street. Pawlenty cieszy się jednocześnie zaufaniem konserwatystów fiskalnych – libertariański Cato Institute wystawił mu najwyższą ocenę. Chwalą go największe autorytety: publicysta George Will i sławny były szef General Electric Jack Welch. W maju media poświęciły mu najwięcej miejsca ze wszystkich republikańskich kandydatów, przeważnie w ciepłym tonie.
Pawlenty dokonał niemałej sztuki, rządząc przez dwie kadencje w stanie wybitnie lewicowym, w którym od 1972 r. wyborów nie wygrał żaden republikański kandydat na prezydenta. Jako gubernator Minnesoty postępował zgodnie z konserwatywną ortodoksją, obniżając podatki i tnąc wydatki, co nie przeszkodziło mu zrównoważyć budżetu (krytycy winią Pawlenty’ego za obecny deficyt, już po jego odejściu z urzędu, ale przyczyną mogła być recesja). Ograniczył swobodę aborcji i dał zielone światło do kwestionowania w szkołach teorii ewolucji. Jednocześnie jednak zgodził się na podwyżkę podatku od papierosów i zaproponował dotacje dla producentów alternatywnych źródeł energii oraz podatki od emisji gazów cieplarnianych. Naraził się tym twardej prawicy, która uważa zmianę klimatu za wymysł Ala Gore’a. Pawlenty oświadczył niedawno, że jego prozielone inicjatywy były błędem – w odróżnieniu zatem od Romneya (o nim dalej) nie kręcił, a nawet przeprosił.