Nowaja Gazieta, rosyjski dziennik znany z krytycznego nastawienia wobec Kremla, przekopał się przez depesze ujawnione przez portal WikiLeaks, pochodzące z ambasad w Moskwie i Wilnie, i odkrył korespondencję dotyczącą litewskiej rafinerii w Możejkach. Okazuje się, że losy tego zakładu wyjątkowo interesowały Amerykanów. Zbierali informacje skąd tylko mogli. Nie było w tym nic dziwnego - rafineria w Możejkach była kontrolowana przez koncern Jukos, którego prezesem i głównym udziałowcem był niepokorny oligarcha Michaił Chodorkowski. Jukos miał ambicje bycia międzynarodowym koncernem i był notowany na nowojorskiej giełdzie, a amerykańscy obywatele byli jego akcjonariuszami. Prezydent Putin postanowił jednak rozprawić się z Chodorkowskim. Oligarcha trafił na ławą oskarżonych, a potem do łagru, zaś Jukos został szybko przejęty przez rosyjskie państwo. I to w dość osobliwy sposób. Najważniejszy składnik koncernu – spółkę Jugansknieftiegaz – kupiła tajemnicza prywatna firma Bajkałfinansgrup i jeszcze tego samego dnia sprzedała ją państwowemu koncernowi Rosnieft za… 10 tys. rubli. To jeden ze smaczków, które dziwiły amerykańskich dyplomatów raportujących o tym do Waszyngtonu.
Kreml miał apetyt na litewską rafinerię w Możejkach, ale przejęcie zagranicznego majątku Jukosu okazało się trudne. Litewski rząd, współudziałowiec w Możejkach, nie chciał, by koncern Chodorkowskiego został zastąpiony przez inną rosyjską kompanię wyznaczoną przez Putina. Rosjanie stawali jednak na głowie, by dobrać się do Możejek, co dyplomaci amerykańscy śledzili w Wilnie i Moskwie. Wtedy do akcji wkroczył polski Orlen w okolicznościach dobrze znanych i kupił Możejki. W całą sprawę zaangażował się prezydent Lech Kaczyński, który w tej transakcji widział zaczątek nowej unii polsko-litewskiej.