Dotychczasowa ustawa, uchwalona w 2011 roku przez prawicową większość parlamentarną, potwierdzała zakaz badań na ludzkich zarodkach (ustanowiony siedem lat wcześniej). Jednak w wyjątkowych przypadkach dopuszczała je pod kontrolą Agencji Biomedycznej, państwowej instytucji nadzorującej również przeprowadzanie przeszczepów, zapłodnienia in vitro, badań nad prokreacją i genetyką człowieka.
Była to typowa furtka uchylona po to, by nazbyt rygorystyczne prawo całkiem nie sparaliżowało rozwoju nauki i medycyny. Dzieki niej, mimo obowiązywania restrykcyjnej ustawy, od 2005 r. Agencja wydała 70 zezwoleń na prowadzenie badań nad ludzkimi zarodkami, odrzuciła zaś zaledwie 12 wniosków. Liczby te mówią same za siebie – nieprzystająca do rzeczywistości ustawa musiała wcześniej czy później zostać zliberalizowana. Pomimo tego 16 lipca b.r. aż 223 parlamentarzystów prawicy głosowało przeciwko nowemu prawu proponowanemu przez lewicę (za było 314). W tego typu głosowaniach, podobnie jak w Polsce, nie liczy się bowiem zdrowy rozsądek i argumenty naukowe, a głównie ideologia. Do utrzymania zakazu przekonywał kościół katolicki, a jego szczególnym obrońcą był arcybiskup Paryża André Vingt-Trois. Tak jak w sprawie równouprawnienia wszystkich małżeństw, wysiłki te spełzły jednak na niczym.
Zakaz prowadzenia badań na ludzkich zarodkach i zarodkowych komórkach macierzystych spychał Francję do dalszych rzędów w świecie nauki, gdyż obejmował bardzo szybko rozwijającą się i niezwykle konkurencyjną dziedzinę badawczą. Ostatecznym celem wszystkich badań biomedycznych jest wykorzystanie zdobytej wiedzy w leczeniu pacjentów, poprawie standardu życia ludzi i zapobieganiu chorobom. Nie można w nieskonczoność testować hipotez naukowych wyłącznie na materiale zwierzęcym, komórkach hodowanych in vitro czy drożdżach. Jeśli uczeni są do tego zmuszani, automatycznie spadają do drugiej i trzeciej ligi.
Większość zalegalizownych obecnie przez francuski parlament badań na zarodkach ludzkich dotyczyć będzie usprawniania metod wspomaganego rozrodu, a więc również zapłodnienia in vitro i wykorzystania komórek macierzystych w medycynie regeneracyjnej. Nadal obowiązywać będzie zakaz uzyskiwania zarodków ludzkich wyłacznie w celach badawczych. Możliwe będzie zaś wykorzystywanie nadliczbowych zarodków niezbędnych do zapłodnienia pozaustrojowego i przetrzymywanych w ciekłym azocie.
Rokrocznie wszystkie francuskie pary rodzicielskie - właściciele takich zamrożonych zarodków otrzymują listowne zapytnie o ich postanowieniu co do dalszych ich losów. Mogą je nadal przetrzymywać w ciekłym azocie w celu ewentualnego użycia do kolejnej próby zapłodnienia, przekazać innej parze, oddać na cele naukowe lub też kazać rozmrozić i tym samym unicestwić. We Francji jest ponad 170 tys. zamrożonych zarodków. Z tego 109 tys. czeka na wszczepienie do dróg rodnych matki (tzw. projekt rodzicielski), 17 tys. pomimo restrykcyjnej ustawy ich rodzice przekazali na cele naukowe a w przypadku ponad 30 tys. zarodków nie podjęli żadnej decyzji. Natomiast 13 tys. zarodków przekazano innym parom, ale dzięki temu urodziło się np. w 2011 r. zaledwie 23 dzieci. Najwyraźniej pary mające kłopoty z płodnością wolą podejmować próby uzyskania własnych zarodków niż adoptować obce.
Nowa ustawa pozwoli na szybszy rozwój nauk biomedycznych, który pomoże wielu osobom. Chodzi przede wszystkim o prowadzenie badań nad zastosowaniem komórek macierzystych do leczenia zawałów mięśnia sercowego, chorób neurodegeneracyjnych i naprawiania zużytych lub uszkodzonych organów, np. w przypadkach przerwania rdzenia kręgowego powodującego paraliż czy mięśni w przypadku dystrofii i ich zaniku. Zastąpienie mięśni oddechowych pacjentów z dystrofią nowymi zdrowymi mięśniami wyhodowanymi z komórek macierzystych może im znacznie przedłużyć, jeśli nie uratować, życie.
Postęp w medycynie zawsze trafiał na opór konserwatywnej prawicy i Kościoła. Ale pomimo tego medycyna nieprzerwanie szła do przodu. Jak widać na przykładzie francuskim, te same mechanizmy obowiązują do dziś.