Come together, czyli śladami Beatlesów po Londynie
Londyn śladami Beatlesów. Na Abbey Road fani godzinami korkują jezdnię
Fotograf Ian Macmillan zapamiętał, że 8 sierpnia 1969 r. było bardzo gorąco. Dlatego jeden z facetów, którego wtedy fotografował, zdjął sandały i spacerował po ulicy boso.
Gdy Macmillan zjawił się w północnozachodnim Londynie, wszystko miał już naszkicowane na kartce: ulicę, zebrę, a na niej czterech mężczyzn. „Wdrapałem się na drabinę, którą rozstawiłem pośrodku drogi, i poprosiłem policjanta, by zatrzymał na chwilę ruch na ulicy – wspominał po latach nieżyjący już dziś fotograf, który na Abbey Road spędził zaledwie dziesięć minut wykonując tylko sześć ujęć. – Paul obejrzał wszystko przez szkło powiększające i wybrał to, na którym cała czwórka jest wyprostowana jak struna”. Dzięki temu jedynemu zdjęciu Macmillan stał się znany na całym świecie.
Najgorzej jest w każdą rocznicę, 8 sierpnia. Szef londyńskiego fan klubu Beatlesów Richard Porter przyprowadza tu tysiące ludzi, którzy punktualnie od godz. 11.35, przechodząc w tę i z powrotem, blokują jezdnię. I potrafią to robić przez kilka godzin.
Porter zauważył, że im dłużej Beatlesów nie ma, tym większe nimi zainteresowanie. Wiele osób wciąż pytało szefa fanklubu, gdzie John Lennon poznał Yoko Ono albo jak trafić do biura Paula McCartneya? I tak Richard Porter postanowił zostać pierwszym profesjonalnym przewodnikiem po Londynie Beatlesów. Mimo upływu 40 lat od rozwiązania zespołu, bitelmania nie słabnie i każdego tygodnia pod studia Abbey Road Richard przyciąga 200 turystów. – Niektórzy ludzie mówią, że mam najlepszą pracę na świecie – oświadcza 47-letni Richard, który wycieczki prowadzi od 20 lat.
Tottenham Court Road (wejście do metra)
Richard czeka przy wyjściu z metra trzy razy w tygodniu i jeszcze się nie zdarzyło, by nikt nie przyszedł.