Ambasada Stanów Zjednoczonych w Polsce i Stowarzyszenie Stypendystów Rządu Amerykańskiego (Alumni Association) ogłosiły przed kilku miesiącami – pod patronatem POLITYKI – konkurs publicystyczny „Amerykańskie inspiracje”. Ponad stu młodych (na ogół) Polaków, którzy przebywali na zawodowych stażach w Stanach Zjednoczonych, opisało swoje doświadczenia, obserwacje i impresje. Drukujemy fragmenty 6 nagrodzonych prac, krótkie opowieści o zderzeniach z amerykańską rzeczywistością i naszymi o niej wyobrażeniami.
Joanna Borkowska:
Chudzi i inni
Ludzi monstrualnie otyłych jest tutaj tak wielu, jak żylastych nowojorskich biznesmenek truchtających do pracy w garsonce Coco Chanel i adidasach. Wygląda to tak, jakby były tylko dwa wyjścia. Albo ktoś ma dobrą pracę i musi dbać o swój image, dlatego kontynuuje obsesję fizyczności z czasów studenckich, albo nie ma czasu, pieniędzy i mobilizacji, aby dbać o siebie choć trochę, i podąża drugą ścieżką. Ścieżką wszechobecnych elevators, escalators, autostrad, pizzy na telefon oraz bankomatów samochodowych.
W USA bez wychodzenia z samochodu można zrobić praktycznie wszystko – „iść” do kina, do kościoła, załatwić sprawy bankowe, zrobić zakupy. Wszystko dostępne online, take-away, driver-through. Ewentualnie, co zdarza się bardzo często, można przesiąść się na elektryczny wózek-samochodzik, który pomoże na przykład przejechać przez olbrzymi mall. To praktyczne – nie dość, że człowiek nie musi używać nóg do chodzenia po kilometrach alei sklepowych, to nie musi też dźwigać wielkich nieekologicznych siatek, tylko wrzuca je na tył wózka.