Bazą w teorii marksistowskiej nazywano materialne siły wytwórcze. Literatura zaś, podobnie jak cała kultura i sztuka, zaliczała się do nadbudowy, czyli do sfery świadomości społecznej, do której tylko trzeba dokładać. Ekonomiczny sukces szwedzkiej literatury na świecie podważa tę teorię. I nie chodzi bynajmniej tylko o wydawane w wielomilionowych nakładach książki Stiega Larssona i innych szwedzkich autorów kryminałów oraz nakręcane na ich podstawie kolejne wersje filmów i seriali, przynoszące zyski wydawcom i filmowcom. W ślad za tymi dziełami niesłychanie wzrosło zainteresowanie samą Szwecją i przyczyniło się do turystycznego boomu. Literatura stała się więc swego rodzaju siłą wytwórczą, przyczyniając się w znaczący sposób do rozwoju opisywanych w niej regionów kraju.
Wallander jak kura
Dla Ystad wielkie znaczenie ma postać komisarza Kurta Wallandera, stworzona przez autora szwedzkich bestsellerów Henninga Mankella. Wprawdzie miasto jest ważnym portem i węzłem komunikacyjnym (promy m.in. do Polski), słynie też ze swojej średniowiecznej zabudowy szachulcowej i gotyckich kościołów, ale i tak największą popularność przyniósł mu ostatnio fikcyjny komisarz policji, który w książkach mieszka właśnie w Ystad. Od czasu kiedy Wallander pojawił się pierwszy raz na ekranie (1995 r.), obroty sektora turystycznego w mieście wzrosły niemal dwukrotnie. A po serialu nakręconym przez BBC zaczęły ściągać do Ystad tłumy turystów z Wielkiej Brytanii. Kiedy Mankell zasygnalizował, że Wallander trochę już mu się znudził i chętnie by go uśmiercił, władze gminy naciskały na pisarza, żeby tego nie robił, bo zabije kurę znoszącą złote jajka.