Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Futbolowa dyplomacja

Turcja i Armenia próbują naprawiać wzajemne stosunki

Czy piłka pogodzi dwie zwaśnione strony? Czy piłka pogodzi dwie zwaśnione strony? Katie@! / Flickr CC by SA
Jak najlepiej przekonać do siebie skłócone narody? Wypuścić je na boisko. Z takiego założenia wyszli dyplomaci, którzy postanowili doprowadzić do pojednania Turcji z Armenią.
Uścisk ręki tureckiego prezydenta Abdullaha Gula (po prawej)  i armeńskiego Serzha Sargsyana w Bursie, 14 października 2009BEW Uścisk ręki tureckiego prezydenta Abdullaha Gula (po prawej) i armeńskiego Serzha Sargsyana w Bursie, 14 października 2009

Kiedy rok temu drużyna turecka grała z drużyną Armenii w Erywaniu, lokalni kibice wygwizdali turecki hymn narodowy. Tym razem miało nie być tego typu nieprzyjemności. Porządku na stadionie i ulicach tureckiej Bursy pilnowało dwa tysiące policjantów. Zabroniono wnoszenia azerbejdżańskich flag i przypilnowano, by mecz nie zamienił się w polityczne zajście. Mimo to komentatorzy zgodnie twierdzą, że rozgrywka miała nikłe znaczenie sportowe (Turcja pokonała Armenię 2:0 i obie drużyny pożegnały się z perspektywą udziału w Mistrzostwach Świata) - za to wielkie znaczenie polityczne.

Spotkanie piłkarzy przygotowali wcześniej dyplomaci. Ministrowie spraw zagranicznych obu krajów spotkali się w październiku na neutralnym gruncie, w Zurychu, gdzie doszło do pierwszego międzyrządowego porozumienie obu krajów od 1921 r. Od 16 lat granica między Turcją i Armenią pozostaje zamknięta, a zbrodnie sprzed prawie stu lat pozostają tabu.

Kości niezgody

Na początek trzeba przyznać, że Turcy nie lubią przepraszać, pisze Asli Aydintasbas, była szefowa biura prasowego tureckiej gazety Sabah w Ankarze. Nawet najbardziej liberalnym Turkom nie w smak jest przepraszanie za grzechy otomańskich przodków. W niedawno opublikowanym w Internecie liście grupa 200 tureckich intelektualistów przeprasza za mordy dokonane na ludności ormiańskiej w czasie pierwszej wojny światowej. Tureckie wojsko zgładziło wtedy 1,5 mln ludzi.

Reklama